Nowy numer 13/2024 Archiwum

Abp Georg Gänswein dla „Gościa Niedzielnego”: Benedykt XVI nie dawał po sobie poznać, gdy cierpiał

O życiu przy boku Benedykta XVI, zafałszowanym wizerunku papieża i niezrozumieniu jego nauczania mówi abp Georg Gänswein.

Ks. Rafał Skitek: Przez ponad 20 lat żył Ksiądz Arcybiskup u boku Benedykta XVI. Czy można powiedzieć, że dobrze poznał Josepha Ratzingera?

Abp Georg Gänswein:
Zanim poznałem Josepha Ratzingera osobiście, poznawałem go przez lekturę jego książek. Było to jeszcze przed wstąpieniem do seminarium arcybiskupiego we Fryburgu Bryzgowijskim w Niemczech. Uczęszczałem wtedy do liceum. Podczas studiów teologicznych na uniwersytecie we Fryburgu uświadomiłem sobie, że na tle wszystkich profesorów prof. Ratzinger był dla mnie nie tylko teologiem o najgłębszej teologicznej myśli, ale i najbardziej zrozumiałym. Jego teksty pomogły mi na drodze do kapłaństwa. Mówimy tu o połowie lat 70. i początku 80. minionego stulecia. Osobiście spotkałem się z nim znacznie później, w 1996 roku, kiedy rozpocząłem pracę w Kurii Rzymskiej. Najpierw w Kongregacji Kultu Bożego, a następnie w Kongregacji Nauki Wiary, której kard. Ratzinger był wówczas prefektem. Mieszkałem w Kolegium Teutonicum w Watykanie, gdzie co czwartek odprawiał on rano Msze dla pielgrzymów języka niemieckiego, a potem razem z kapłanami z kolegium spożywał śniadanie. W marcu 2003 roku mianował mnie swoim osobistym sekretarzem. Rzecz jasna, od tego momentu nasz kontakt był częstszy i bardziej intensywny. Dzięki tym doświadczeniom na przestrzeni lat mogłem poznać go bardzo dobrze.

W życiu Josepha Ratzingera w Wiecznym Mieście można wyróżnić trzy odrębne okresy: posługa w Kongregacji Nauki Wiary, czas pontyfikatu i w końcu emerytura. Jak bardzo wpłynęło to na życie Księdza Arcybiskupa?

We wspomnianych okresach życia Josepha Ratzingera moje życie również bardzo się zmieniało. Nie do przewidzenia było choćby to, że w kwietniu 2005 r. opuści konklawe jako papież, obierając imię Benedykt XVI. Zawsze starałem się mu służyć, z przekonaniem, że tak naprawdę służę samemu Chrystusowi. Czyniłem to z radością i zaufaniem wobec Boga. Oczywiście konsekwencją każdej zmiany w życiu Josepha Ratzingera były także nowe wyzwania w moim życiu. Jednak zawsze ufałem Opatrzności i powtarzałem: „Jeśli Pan powierzył mi to zadanie, to da mi również niezbędną siłę, by wypełnić je dobrze”. Tak mijały lata.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy