Cierpiał duchowo też z powodu Kościoła

„Jan Paweł II doświadczał także cierpienia duchowego, wypływającego z problemów dręczących Kościół, z niesprawiedliwości, z zagrożeń, ze słabości ludzi Kościoła” – powiedział kard. Zenon Grocholewski w rozmowie z KAI. Prefekt Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego podkreśla, że Jan Paweł II był chyba jedynym człowiekiem autentycznego dialogu naszych czasów.

01.04.2011 20:47 KAI

dodane 01.04.2011 20:47
0

Kończąc, papież zaapelował, byśmy nadal tak się wypowiadali, jak dotychczas. Po tym burzliwym spotkaniu Ojciec Święty wychodząc wziął mnie za rękę i powiedział po polsku: „Właściwie ja tego Kodeksu nie napisałem: wszyscy byli zaangażowani – jest to owoc pracy całego Kościoła. Muszę to napisać w dekrecie promulgacyjnym”.

I tak, po raz pierwszy w historii ustawodawstwa, papież w dekrecie promulgacyjnym stwierdził, że Kodeks jest owocem współpracy całego Kościoła, chociaż nabiera mocy na podstawie jego autorytetu. Taki styl podchodzenia do problemów odpowiadał naturze Jana Pawła II – osoby, która zabiegała o współpracę, chętnie nasłuchiwała opinii innych ludzi. To całe wydarzenie jest mi szczególnie drogie. Dlatego też w moim biurze na honorowym miejscu umieściłem zdjęcie, upamiętniające moment podpisywania przez Ojca Świętego Kodeksu Prawa Kanonicznego 25 stycznia 1983 r. Jestem na nim obecny w gronie kilku osób otaczających papieża. W tym gronie był także ówczesny kardynał Joseph Ratzinger. Ja znajduję się tam na ostatnim miejscu, bo byłem wtedy zaledwie od dwóch tygodni biskupem.

KAI: Czy oprócz tych spotkań oficjalnych miał Ksiądz Kardynał okazję do bardziej osobistych, bezpośrednich?

– Owszem, i to sporo. Krótko po wyborze Jana Pawła II na Stolicę Piotrową swoje imieniny obchodził osobisty sekretarz papieża, ks. Stanisław Dziwisz, obecnie kardynał. Ojciec Święty zaproponował mu, ażeby zaprosił księży-kolegów, tak jak to bywało przedtem. Atmosfera w Pałacu Apostolskim była naturalna, jak w czasach Kolegium – żartowaliśmy, jak wówczas. Wcześniej, za pontyfikatu Pawła VI, taka uroczystość byłaby trudna do wyobrażenia. Innym wydarzeniem godnym wspomnienia były, na przykład, odwiedziny Ojca Świętego w poszczególnych dykasteriach Kurii Rzymskiej na początku pontyfikatu. Pracowałem wtedy w Najwyższym Trybunale Sygnatury Apostolskiej. Papież jedynie znał mnie. Podszedł do mnie i spontanicznie, bardzo serdecznie mnie objął. Po prostu był sobą. Wszyscy zazdrościli mi takiego zdjęcia. Jego tak bardzo ludzkie podejście do każdego z nas wypływało z głębokiej jedności z Bogiem.

KAI: Jak postrzegali Jana Pawła II Włosi?

– Pamiętajmy, że wybór kard. Wojtyły był dla Włochów – i nie tylko dla nich – pewnego rodzaju szokiem. Kardynał był bowiem bardziej znany w Stanach Zjednoczonych czy w Niemczech, niż we Włoszech. A mimo to przez środowisko włoskie był bardzo dobrze przyjęty. Po wyborze, do mojego miejsca pracy w Sygnaturze Apostolskiej przychodziło wiele osób – profesorów adwokatów – składali mi gratulacje, szczerze się cieszyli. Niektórzy wyrażali nawet zadowolenie, że kardynałowie wybrali nie-Włocha. Od razu można było dostrzec otwarcie się na osobę nowego Następcy Piotra. Postawa Włochów w następnych latach potwierdzała, że się nie zawiedli. Mówili o Janie Pawle II z zachwytem.

KAI: Czy Ksiądz Kardynał był świadkiem jakiegoś ciekawego i ważnego wydarzenia z udziałem Ojca Świętego?

– Ciekawe doświadczenie miało miejsce w Stanach Zjednoczonych. Będąc tam, zostałem między innymi zaproszony przez pewną korporację liczącą ponad stu adwokatów, prowadzących sprawy także w perspektywie międzynarodowej, aby im powiedzieć o Najwyższym Sądzie Sygnatury Apostolskiej, w którym pracowałem.

3 / 7

Zapisane na później

Pobieranie listy