Nowy numer 17/2024 Archiwum

Na świecie, ale nie ze świata

Pewnego razu miałem do wygłoszenia wykład w ratuszu. Zabłądziłem i musiałem zapytać jakichś chłopców o drogę.

Powiedzieli mi, gdzie mam iść, i zapytali: „Co tam ksiądz będzie robił?”. „Wygłoszę wykład”. „O czym?” Nie podałem im tematu przemówienia, lecz spróbowałem wyjaśnić w prosty sposób: „Będę mówił o niebie i o tym, jak tam trafić. Chcecie przyjść i dowiedzieć się, jak tam dojść?”. Skrzywili się i odparli: „Przecież ksiądz nawet nie wie, jak dojść do ratusza”. Ja nie wiedziałem, jak trafić do ratusza, tymczasem Jezus wie, jak dojść do domu Ojca, do nieba. Zapewnił nas: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przecież przygotować wam miejsce”. Przez swoją śmierć i zmartwychwstanie Chrystus otworzył nam niezbędne przejście. Sam siebie nazwał „drogą i prawdą, i życiem”. I dodał: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”. Dlatego pierwsi wierzący nie nazywali siebie „chrześcijanami”, ale „zwolennikami tej drogi”. To tę „drogę” prześladował Szaweł przed swoim nawróceniem. I właśnie pojęcie „drogi” ukształtowało późniejszą myśl chrześcijańską o życiu jako pielgrzymowaniu z tego świata na tamten ścieżkami wiary. Świat stał się terenem nomadów. Dane statystyczne podają, że w ciągu jednego roku około 36 mln Amerykanów zmienia miejsce zamieszkania. Zmieniają sąsiedztwo, szkołę, kościół i inne lokalne powiązania. Po osiągnięciu pełnoletności przeciętny obywatel USA zmienia miejsce zamieszkania aż dziewięć razy. Nomadyzm geograficzny jest wymuszony naszą niestabilną i niesprawiedliwą cywilizacją. Tymczasem w kontekście słów Jezusa przemieszczanie się nabiera innego znaczenia. Ludzie potrzebują swojskości i ciepłego domu. Wszyscy mamy jednak także nienasyconą ciekawość i wyobraźnię; pociąga nas horyzont. Droga jest dla niespokojnego serca zaproszeniem, by przekonać się, co czeka za następnym pagórkiem. Pojęcie „drogi” ma wielką siłę przyciągania. Chrześcijanie żyją świadomie faktem, że ich prawdziwe mieszkanie jest w niebie. Tu, na ziemi, żyją niby obcy przybysze. „Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą” – pisał autor Listu do Diogneta. Chrześcijanie mają w sobie coś niezaprzeczalnie nowego: wiedzą i głęboko wierzą w to, że są obywatelami nieba. Rozumieją, że naśladowanie Chrystusa oznacza płynięcie pod prąd. Miłość do Niego przynagla ich, by wybierać drogę, która w naszej cywilizacji czyni ich znakiem odmienności, niezrozumienia, a nieraz i pogardy. Żyją w czasie, choć wyprzedzają czas. Wiedzą, że Pan historii kieruje historią i że zakończeniem tej opowieści są zwycięstwo i uczta weselna Baranka. To sprawia, że możemy z nieco większym luzem podchodzić do świata i jego polityki: nie z obojętnością, ale z mocnym przekonaniem, że Jezus jest Panem, niezależnie od tego, co się dzieje. Św. John Henry Newman mówił: „Zadaniem Kościoła nie jest przekształcenie ziemi w niebo, ale sprowadzenie nieba na ziemię”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy