Nowy numer 13/2024 Archiwum

Wolontariusz, który zmarł raniony na Ukrainie, spoczął na cmentarzu w Poznaniu

Bliscy, przyjaciele, także harcerze, władze miasta i poznaniacy, Polacy i Ukraińcy pożegnali w piątek w Poznaniu Marka "Misia", wolontariusza, który pod koniec marca zmarł na Ukrainie w wyniku odniesionych ran po rosyjskim ostrzale transportu humanitarnego.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się na cmentarzu Sołackim w Poznaniu.

Dostarczający pomoc humanitarną dwaj wolontariusze Inicjatywy Nehemiasz zostali ranni 16 marca w obwodzie donieckim. Lżejsze rany odniósł mieszkający na stałe w Polsce obywatel Ukrainy. Ciężej ranny został obywatel Polski - w wyniku ostrzału doznał rozległych obrażeń jamy brzusznej. Zmarł 27 marca w szpitalu w Kijowie.

Inwazja Rosji na Ukrainę: Relacjonujemy na bieżąco

"Zebraliśmy się, żeby pożegnać Marka, mojego brata, który zginął, niosąc pomoc w Ukrainie - niosąc pomoc ludziom, którzy bardzo tej pomocy teraz potrzebują. Ci, którzy znali Marka bliżej, wiedzą, że jego życie nie zawsze układało się podręcznikowo, ale poświęcił swoje życie, niosąc pomoc ofiarom bestialskiego napadu na Ukrainę. To na pewno jest prawe, dobre i takiego go zapamiętajmy: oddanego dobrej sprawie" - powiedział podczas uroczystości brat zmarłego.

"Może pogrzeb nie jest najlepszym miejscem na cytowanie klasyki polskiej komedii, a może właśnie jest, w każdym razie chciałem powiedzieć, parafrazując Siarę: +Młody, jak ty mnie zaimponowałeś w tej chwili!". Spoczywaj w pokoju, braciszku" - dodał.

Przeczytaj:  "Marek znał ryzyko, bardzo chciał pomagać". Dziś pogrzeb polskiego wolontariusza, który zginął na Ukrainie

Wiceprezydent Poznania Jędrzej Solarski odczytał kierowane do rodziny zmarłego pismo prezydenta miasta. Jacek Jaśkowiak podkreślił w nim, że wolontariusz "już za życia stał się wzorem i bohaterem nie tylko dla poznaniaków, ale też dla mieszkańców całej Polski".

"Udowodnił, że w niesieniu pomocy innym nie ma dla niego żadnych granic. Dlatego należy mu się za to bezgraniczny szacunek. Za swój heroizm zapłacił najwyższą cenę. To dzięki działalności osób takich jak pan Marek nasz kraj uznawany jest za angażujący się w pomoc Ukrainie w sposób szczególny, a Polacy za ludzi wrażliwych na los innych, którzy nie potrafią stać bezczynnie, gdy atakowani są bezbronni" - napisał Jacek Jaśkowiak.

Współtwórca i koordynator Inicjatywy Nehemiasz Ksawery Sroka powiedział, że jego przyjaciel Marek "wsiąkł w ideę pomagania Ukrainie".

"To co robił, było motorem do zmian w jego prywatnym życiu. Widziałem w ostatnich miesiącach u Marka wielkie, pozytywne zmiany. Tak szerzej patrząc, to jest coś, co świetnie pokazuje nam to, co dzieje się między naszymi narodami, między Ukrainą a Polską - nie patrzmy na rzeczy stare, chociaż one są ważne, bo oto dzieje się nowa rzecz, której Marek był i na zawsze będzie częścią" - powiedział.

Wolą rodziny było, aby zamiast zakupu kwiatów na pogrzeb, przekazać pieniądze na pomoc dla Ukrainy.

Ksawery Sroka powiedział PAP, że po zakończeniu marcowego wyjazdu Marek miał w Polsce załatwić swoje sprawy zawodowe, po czym pojechać na miesiąc do Donbasu, by służyć tam, dostarczając pomoc humanitarną i w razie potrzeby ewakuować ludzi.

Dzień po pogrzebie przyjaciele Marka z Polski i z Ukrainy pojadą do Łucka i dalej na wschód. Nowe auto Nehemiasza, ford transit o nazwie własnej "Miś", zostanie przez miesiąc na Ukrainie, służąc tak, jak zaplanował to Marek.

Przygotowywane jest też auto do ewakuacji medycznej "Miś 2", które latem również pojedzie na Ukrainę. "W ten sposób chcemy nie tylko uhonorować Marka, ale też kontynuować jego wymarzone dzieło" - podała Inicjatywa Nehemiasz.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama