Gdy jeden z wojowników, chcąc nastraszyć chrześcijankę, podniósł na nią dłoń z maczugą, Katarzyna, choć była pewna, że to jej ostatnie chwile, nie ruszyła się z miejsca.
Żyjemy w czasach podniesionej do granic absurdu poprawności politycznej. Znajomy, który niedawno wrócił z Kanady, opowiadał, że w przestrzeni publicznej nie wolno już używać słowa „Indianin”, ale należy do języka wprowadzać formę „rdzenny mieszkaniec Ameryki”. Czy niebawem z życiorysów świętej, zwanej „lilią plemienia Mohawków”, zniknie określenie Indianka?
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.