Halo, tu papież

Od pierwszych dni swojego pontyfikatu Franciszek zaskakiwał wykonywanymi przez siebie telefonami. Ich adresatami nie byli wyłącznie hierarchowie czy głowy państw, ale zwyczajni ludzie, zupełnie niespodziewający się telefonu głowy Kościoła.

Generał rozmawia z Napoleonem
Jeden z pierwszych telefonów od papieża odebrał portier Kurii Generalnej jezuitów w Rzymie. Franciszek chciał rozmawiać z generałem zakonu, z którego się wywodzi. Zdezorientowany portier początkowo nie wierzył, że rozmawia z Ojcem Świętym i kiedy w słuchawce usłyszał: Dzień dobry, tu papież Franciszek, chciałbym rozmawiać z Ojcem Generałem, w pierwszej chwili uznał, że ktoś robi sobie żarty i chciał odpalić, że generał rozmawia teraz z Napoleonem. Papież, czując zakłopotanie portiera miał powiedzieć: – Naprawdę jestem papieżem Franciszkiem. Zapytał, jak mam na imię, więc odpowiedziałem, że Andrea. Zapytał mnie, jak się mam, ja powiedziałem, że dobrze, ale jestem nieco zdezorientowany. Odpowiedział mi wtedy, żebym był spokojny, że chce porozmawiać z Ojcem Generałem, by podziękować mu za list wysłany tuż po wyborze – relacjonował młody Włoch dziennikarzom.

"Mówi papież, mówmy sobie na ty"
– Mówi papież Franciszek, mówmy sobie na ty – tak przedstawił się biskup Rzymu dzwoniąc do domu 19-letniego studenta z Padwy w sierpniu 2013 roku. Śmialiśmy się i żartowaliśmy przez osiem minut – powiedział Stefano Cabizza relacjonując swą rozmowę telefoniczną z papieżem.
Student inżynierii opowiedział dziennikowi "Il Gazzettino", że nie mógł uwierzyć, gdy usłyszał głos Franciszka w telefonie. Wcześniej, podczas wizyty w Castel Gandolfo, młody Włoch zostawił przy bramie do papieskiej rezydencji list do Franciszka z prośbą o jego przekazanie. Kilka dni później papież do niego zadzwonił. Udało mu się to dopiero za drugim razem, bo wcześniej Stefano nie było w domu.
– Powiedział mi, że Jezus i Apostołowie mówili sobie na ty i prosił mnie, by modlić się także za niego – ujawnił włoski student.

Matka straciła syna. Pocieszył ją papież
21-letni Fabrizio Bitetto zginął tragicznie w październiku 2019 roku. – Miesiące, które nastąpiły po jego śmierci były najbardziej mrocznym momentem mego życia. Pogniewałam się na Boga, z domu usunęłam krzyż. Zostawiłam jedynie figurkę Matki Boskiej, bo ona wie, co to znaczy stracić syna – mówiła jego matka Cinzia, wyznając, że właśnie o tym napisała do Franciszka. Prosiła go m.in. o wsparcie modlitewne i spotkanie.
Papież kilkakrotnie próbował się do niej dodzwonić. Gdy wreszcie mu się udało powiedział, że rozmawia z nią patrząc na zdjęcie jej syna, które mu w liście wysłała. – Mówiłam mu o naszym bólu, o buncie na Boga. Nie potępiał, powiedział, że to normalne, że czas przyniesie ukojenie. Obiecał, że będzie się za nas modlił i sam prosił o modlitwę – opowiada kobieta. Wyznaje, że rozmowa z Franciszkiem stała się dla niej i męża przebłyskiem nadziei.

Dziesięć telefonów od Franciszka
Już po raz dziesiąty papież Franciszek zadzwonił do rodziny przedsiębiorcy z Pesaro w środkowo-wschodnich Włoszech, brutalnie zamordowanego Andrea Ferriego – informowały media w 2014 roku. Krótka rozmowa z Ojcem Świętym stała się już czymś zwyczajnym i formą pociechy dla sędziwej matki zabitego – Rosalby i dla jego brata Michele, poruszającego się na wózku inwalidzkim.
2 listopada lub na Wielkanoc telefon zawsze dzwoni – powiedział dziennikarzom niepełnosprawny brat ofiary. Oznajmił, że dziś papież zadzwonił ok. godz. 9.40 rano i pytał swych rozmówców o sprawy rodzinne, przede wszystkim o zdrowie, a także o przebieg procesu zabójców Andrei, rozpoczętego 30 października. Na koniec, pozdrowiwszy wszystkich, poprosił: „Módlcie się za mnie, potrzebuję waszych modlitw”.
Te telefony od papieża dają nam wiele sił, a poza tym odwagi dodaje nam świadomość tego, że się jest przedmiotem jego modlitw – skomentował rozmowę Michele. Dodał, że Ojciec Święty rozmawia bardzo bezpośrednio i „zawsze jest dla nas niewiarygodną emocją rozmawianie z nim”.
51-letni przedsiębiorca Andrea Ferri został zastrzelony w nocy z 3 na 4 czerwca 2013; oddano doń 7 strzałów z pistoletu, z których pięć było celnych. 

„Dziękuję, że przyjęłaś syna umiłowanego”
Luciana Gallus z Teulady na Sardynii opiekuje się 28-latkiem, którego naturalna matka porzuciła, gdy miał siedem miesięcy. Mattia Montei cierpi na chorobę, która coraz bardziej postępuje. Zmęczona, lecz wciąż walcząca o godne życie syna, niedawno zaapelowała na łamach lokalnej prasy o pomoc finansową w zakupie łóżka ortopedycznego z materacem przeciwodleżynowym. Apel spotkał się z odpowiedzią – jedno ze stowarzyszeń postanowiło pokryć wszystkie koszty.
Gdy w niedzielę 11 lutego, w Światowym Dniu Chorego, o 8.55 Luciana Gallus odebrała telefon i usłyszała słowa: „Tu papież Franciszek”, aż usiadła z wrażenia. Rozmowa trwała około 10 minut. – [Papież] powiedział mi, że modli się za mnie i podziękował za przyjęcie tego dziecka, tego „syna umiłowanego”. (...) Napełnił mi serce nadzieją i pokojem. „Mattia nie został ci powierzony na darmo, Pan ofiarował ci go jako dar”, powiedział mi Ojciec Święty – relacjonowała Luciana Gallus.

„Miałam wrażenie, że rozmawiam z przyjacielem”
W styczniu 2022 roku Franciszek zadzwonił do włoskiej rodziny zastępczej wychowującej dwoje niepełnosprawnych dzieci i podziękował za okazane przez nich serce. – Miałam wrażenie, że rozmawiam z przyjacielem. Chciał poznać bliżej historie naszych dzieci – wyznaje Caterina, która długo nie mogła uwierzyć, że słyszy w słuchawce głos Papieża. 
Ojciec Święty poznał historię tej rodziny dzięki ich przyjaciołom, którzy też mają niepełnosprawne dzieci. Byli oni na audiencji w Watykanie, podczas której wręczyli Papieżowi list od Cateriny, Bruno i ich dzieci, opisujący realia ich życia. Napisali Franciszkowi m.in. o tym, że przysposobiona córeczka nie chodzi i nie mówi, ale dzięki wszczepieniu specjalnej protezy słucha muzyki, którą kocha i może usłyszeć głosy swych bliskich. Pisali też o dwóch naturalnych synach, z których jeden choruje na autyzm, i o jego ogromnej wierze. Do listu dołączyli zdjęcie, na którym widać jak całą rodziną oglądają w telewizji Anioł Pański z Franciszkiem. Caterina, wyznała agencji Ansa, że choć dołączyła do listu numer telefonu, to nie spodziewała się, że Papież do niej zadzwoni.

Nie tylko z przyjaciółmi
W pół roku po wyborze Franciszek zadzwonił do włoskiego filozofa i pisarza, Maria Palmaro, który wraz z Alessandrem Gnocchim napisał serię artykułów krytycznie oceniających nowy pontyfikat.
Obaj autorzy są znanymi publicystami katolickimi i z katolickiej pozycji wyrażali swą krytykę. W sposób szczególny irytowały ich pewne stwierdzenia zawarte w papieskich wywiadach, które w ich przekonaniu przyczyniały się do szerzenia moralnego i religijnego relatywizmu. Zarówno Palmaro, jak i Gnocchi od wielu lat prowadzili audycje we włoskim Radiu Maryja. Kiedy jednak zaczęli krytycznie pisać o Franciszku, Radio Maryja rozwiązało z nimi współpracę. I wtedy zrobiło się o nich głośno.
Franciszek zadzwonił do Palmara zaniepokojony jego poważną chorobą. Zapewnił go o swej bliskości w cierpieniu. Włoski pisarz zapewnił go natomiast, że jego krytyczna opinia o niektórych aspektach pontyfikatu nie wynikała z braku synowskiej wierności, ale przeciwnie, była jej świadectwem. Papież nie pozwolił mu nawet dokończyć. Oświadczył, że tak właśnie rozumiał tę krytykę, czuł, że wypływa ona z miłości. Zapewnił, że była one dla niego ważna.
Palmaro rozmawiał z Papieżem na początku listopada. Chciał, by nikt się o tym nie dowiedział. Dyskrecja jednak zawiodła i z dnia na dzień zaczęły się mnożyć pogłoski i domysły na temat tej rozmowy. Dziś włoski pisarz i filozof postanowił o wszystkim opowiedzieć.

Telefon w schronie
W pierwszych tygodniach wojny w Ukrainie Franciszek kilkukrotnie dzwonił do mieszkańców tego kraju. Ks. Iwan Dułyba – ojciec duchowy w seminarium greckokatolickim we Lwowie kilka razy miał okazję porozmawiać z Franciszkiem. – Gdy usłyszałem jego głos w telefonie, zatkało mnie. Krzyknąłem: „Mamma mia!”, na co papież z uśmiechem odparł: „Papa mia!”. Pytał o sytuację, o to, co się dzieje. Wyczuwałem w głosie, że chciał jak najwięcej uchwycić, zrozumieć. Prosił, żebym wszystkich w naszym seminarium pozdrowił od niego. Poczułem, że jest naprawdę blisko nas – opowiadał kapłan. Jeden z telefonów zastał go w schronie, w którym ukryli się podczas bombardowania. – Zawyły syreny i trzeba było niestety tam pobiec. I w takiej nerwowej atmosferze zdarzyło mi się usłyszeć papieża Franciszka. Byli tam seminarzyści, była też dziennikarka Elisabetta Piqué i jeszcze kilka osób, które tego dnia znalazły się u nas w seminarium. Kiedy zadzwoniła komórka Elisabetty, słyszałem, że zapytała przez telefon, czy może włączyć tryb głośnomówiący i że jesteśmy w schronie, bo wyły syreny. Znam włoski, ponieważ studiowałem teologię w Rzymie. Nie wszyscy od razu załapali, kto dzwoni. Absolutnie nikt nie był w stanie wyobrazić sobie sytuacji, że w tak nerwowym momencie, gdzieś we Lwowie, w jakimś schronie usłyszymy „na żywo” papieża. To była ogromna niespodzianka. Wystarczyło spojrzeć na twarze chłopaków, żeby dostrzec zdziwienie. Ojciec Święty zapewnił nas o swojej modlitwie. Pytał o sytuację, co się dzieje w naszej okolicy – relacjonował. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ah/kai/pap