Nowy numer 38/2023 Archiwum

Jesteśmy na wczasach

Jakaś historia wesoła, a ogromnie przez to smutna”. Ten klasyczny cytat z „Wesela” Wyspiańskiego doskonale pasuje do serialu „Biały Lotos” (HBO), zbierającego entuzjastyczne opinie zarówno u widzów, jak i u krytyków.

Historia wesoła, bo sporo tu elementów komediowych, zaś akcja rozgrywa się w tytułowym wakacyjnym kurorcie – w pierwszym sezonie gdzieś na Hawajach, w drugim na Sycylii. Ale rzecz jest wbrew pozorom „ogromnie smutna”, nie tylko dlatego, że kończy się (i zaczyna) śmiercią. Mike White, scenarzysta i reżyser, proponuje nam socjologiczną fotografię społeczeństwa konsumpcyjnego drugiej dekady XXI wieku. A im bardziej się jej przyglądamy, tym mniej nam do śmiechu. Co ciekawe, na tej fotografii mogą się rozpoznać ludzie z całej globalnej wioski.

Oglądamy świat, do którego aspirują dziś miliony. Wakacje w ekskluzywnym kurorcie, wielkie pieniądze, nieograniczone możliwości spełnienia wszelkich zachcianek. Raj? Jeśli chodzi o widoki, na pewno. Ale zarazem jest to świat ludzi, którzy mają kompletnie zaburzone wzajemne relacje. Mąż z żoną, rodzice z dziećmi, chłopcy z dziewczętami, boomersi (czyli pokolenie 50+) z millenialsami, tradycjonaliści z postępowcami – kompletnie się nie rozumieją. Istna wieża Babel. W dodatku rzeczywistość, którą oglądamy, jest sprzeczna z tym, co się o niej powszechnie sądzi. Kobiety całkowicie dominują, mężczyźni zachowują się jak chłopcy, nastolatki jak zgorzkniali dorośli. Dzieci nie mają za grosz szacunku dla rodziców, ci zaś nie są w stanie przebić bariery, jaką wokół siebie stwarzają nastolatki. Niby nic nowego, ale przecież wciąż słyszymy o zagrożeniu, jakim jest patriarchalna kultura, o dyskryminacji kobiet, buncie młodych, nietolerancji wobec mniejszości… A tu nic nie jest takie, jak nam się wmawia. W drugim sezonie nawet towarzystwo uroczych (jak zawsze w serialach) gejów zamienia się w grupę przestępczą.

Co ciekawe, serial podoba się recenzentom o wrażliwości lewicowej (choć kpi na całego z jej obsesji na punkcie płci i rasy), ale wzbudza też entuzjazm bardziej konserwatywnej widowni (trochę z tego samego powodu). Być może wszystkich łączy krytyczna ocena konsumpcjonizmu, zaniku zdrowych więzi między ludźmi, oddalania się od siebie warstw społecznych, zagubienia sensu życia wśród elity współczesnego świata. To zaskakująco pozytywna konkluzja w czasach, gdy coraz bardziej domykają się medialne bańki, w których funkcjonujemy, i gdy rośnie przekonanie, że w każdej sprawie „my” mamy inne zdanie niż „oni”. W gruncie rzeczy ten serial jest właśnie o tym: kompletnie się nie rozumiemy i coś z tym trzeba zrobić. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast