Nowy numer 13/2024 Archiwum

Czemu słuchacze płaczą

O "Tryptyku świętokrzyskim", rozentuzjazmowanych fankach i jedenastym przykazaniu ze Zbigniewem Książkiem rozmawiają Marcin Jakimowicz i Szymon Babuchowski

Marcin Jakimowicz, Szymon Babuchowski: Czy kiedy pisał Pan pierwsze słowa „Tryptyku świętokrzyskiego”, spodziewał się Pan, że może on osiągnąć aż taką popularność?
Zbigniew Książek: – Oczywiście, że nie. „Golgotę świętokrzyską” pisaliśmy z przekonaniem, że będzie to jednorazowe wykonanie w katedrze kieleckiej. Myśleliśmy, że się naharujemy, dopłacimy do tego dużo pieniędzy. Początkowo wszystko szło jak po grudzie…

Długo Pan pisał?
– „Golgotę” pisałem jakieś pięć miesięcy, „Tu es Petrus” – sześć, „Psałterz wrześniowy” – siedem. Coraz dłużej, bo głębiej zacząłem wchodzić w teologię, w interpretację Starego i Nowego Testamentu, a tu już nie można sobie pójść w dowolnym kierunku.

Nie boi się Pan szufladki, etykietki „poety religijnego”?
– Nie boję się, nawet byłoby mi bardzo przyjemnie, gdyby zechciano tak mnie nazwać. Natomiast, niestety, we mnie tych natur jest więcej i teksty, które stworzyłem np. dla Brathanków, są zupełnie inne. W końcu jestem zawodowym twórcą – pisałem dla Zauchy, Wodeckiego, Turnaua i wielu innych wykonawców.

Musiał Pan sięgać do książek, żeby pisać o Świętym Krzyżu, czy miał Pan emocjonalny stosunek do tego miejsca?
– Oczywiście, że musiałem sięgnąć do książek, bo nie miałem iluminacji jak prawdziwi święci (śmiech). Ale miałem też do tego miejsca stosunek bardzo pozytywny, ponieważ jako młodzieniec, w szkole podstawowej, jeździłem na Dymarki Świętokrzyskie. To był czas poznawania dziewczyn – najwspanialszy okres w życiu człowieka. Oglądaliśmy to sanktuarium, ale szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to wtedy poruszyło. I teraz, kiedy poczytałem trochę na ten temat, pojechałem tam znowu z prezydentem Kielc. Mówię, że chciałbym napisać o tym oratorium. Ojcowie trochę się dziwili: o czym tu pisać? (śmiech).

Kiedy szukałem pomysłu, przypomniały mi się te czasy młodzieńcze i wesele wiejskie, które wówczas widziałem. To był już etap wyrywania sztachet z płotu… I z drugiej strony przypomniała mi się Kana Galilejska – chyba najdziwniejsza rzecz z tego, co czytałem o Jezusie Chrystusie: że po raz pierwszy zmienił prawa natury, żeby się ludzie cieszyli. Zrodziło się we mnie pytanie: co po dwóch tysiącach lat zmieniło się w nas? Okazuje się, że niewiele. Takie same są emocje w ludziach – bywają źli i bywa w nich dobro. I o tym było pierwsze oratorium.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Szymon Babuchowski

Kierownik działu „Kultura”

Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.

Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego