Nowy numer 17/2024 Archiwum

W poszukiwaniu prawdy

Z abp. Marianem Gołębiewskim o lustracji duchowieństwa katolickiego rozmawia ks. Cezary Chwilczyński

Ks. Cezary Chwilczyński: Komisja powołana przez Księdza Arcybiskupa ma zbadać historię archidiecezji. Na czym będzie polegać jej praca i jaki jest jej cel?
Abp Marian Gołębiewski: – Komisja zbada znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej teczki duchownych archidiecezji dolnośląskiej z lat 1945–1990. Następnie zanalizuje te materiały i spróbuje je ocenić. Potem wyniki prac komisji będą mogły być wykorzystywane w publikacjach naukowych na temat represjonowania Kościoła, a zwłaszcza księży w okresie komunistycznym.
W skład komisji weszło pięciu duchownych: dwóch prawników, dwóch historyków i rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego.

Kościół właściwie przeżył już lustrację, bowiem wielu księży zgłaszało się po upadku systemu komunistycznego do swoich biskupów i opowiadało, że zostali szantażem czy innymi metodami zmuszeni do współpracy.
– Rzeczywiście, była już taka pierwsza, wewnętrzna lustracja w Kościele, który jako pierwszy podjął ten trudny i bolesny temat. Byłem jeszcze wtedy rektorem seminarium duchownego we Włocławku i wiem, że biskup ordynariusz otrzymał listę – o ile dobrze sobie przypominam od abp. Dąbrowskiego, ówczesnego sekretarza Konferencji Episkopatu Polski – z wykazem księży, którzy wciągnęli się do jakiejś współpracy poprzez przynależność do PAX-u, czy do państwowego Caritasu, tzw. księży patriotów. Musieli się oni z tego „wyspowiadać” i przeprosić za to, że w jakimś sensie zdradzili Kościół. Wielu tych księży wycofało się z tych organizacji, przedkładając nawet zaświadczenia potwierdzające, że już do nich nie należą.
Pamiętam spotkania rektorów seminariów duchownych, na które zawsze przyjeżdżał ktoś z Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski i relacjonował nam ten proces oczyszczania się Kościoła.

Niemal każdy polski ksiądz był w czasach komunizmu inwigilowany. Czy jako rektor seminarium Ksiądz Arcybiskup również czuł wokół siebie obecność SB?
– Byliśmy tego świadomi, choć na co dzień o tym się nie myślało. Ufaliśmy Bożej Opatrzności, która pozwalała nam pracować w tamtych warunkach. SB podejmowało też próby pozyskania do współpracy kleryków. Szukało informatorów, aby dokładnie wiedzieć, co się dzieje w seminarium.
Służba Bezpieczeństwa, a w ślad za nią nasze teczki, krążyła, gdziekolwiek podjęliśmy pracę. Jednak ja byłem rektorem w latach 1983–1992, gdy system komunistyczny już trochę „stępił zęby”. Szły nowe czasy: wybór kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, powstanie „Solidarności” w roku 1980, itp. Nie wszyscy funkcjonariusze byli już tak gorliwi jak do tej pory. Choć nadal wielu, dla pieniędzy, służyło totalitarnej władzy, przybywało tych, którzy przestali jej wierzyć. Kiedy przywołuję w pamięci moje czasy seminaryjne, wiem, że wtedy było znacznie gorzej. Znacznie większą presję wywierał system komunistyczny i więcej było prób inwigilacji wszelkich możliwych struktur Kościoła katolickiego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy