Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zapiski naczelnego Słowika

Na co dzień przemawia do nas słowiczymi głosami chórzystów. Teraz życie Stefana Stuligrosza poznajemy także z kart książki.

Swoje przyjście na świat oznajmił przeraźliwie donośnym głosem. Później, co prawda, ojciec chciał zrobić z niego kupca, ale on wiedział już, że woli muzykę. I nawet zobowiązujące nazwisko – Stuligrosz – nic tu nie zmieniło. Skoro już jako mały szkrab wzruszał się brzmieniem organów w parafialnym kościele, trudno, by w dorosłości zajmował się handlem. Dziś nazwisko Stefana Stuligrosza i nazwę Poznańskich Słowików zna cała Polska. W 90. rocznicę urodzin wybitnego dyrygenta ukazały się jego wspomnienia zatytułowane „Piórkiem Słowika”. Część z nich była już publikowana w dwóch częściach książki pod tym samym tytułem, teraz zebrano je w jeden tom i uzupełniono o nowe zapiski.

Książka liczy 600 stron, ale historia życia Stuligrosza jest na tyle ciekawa, że czytelnik nawet przez chwilę nie czuje znużenia. Dyrygent z wielką czułością pisze o rodzicach, babci, swoim muzycznym mistrzu – ks. Wiesławie Gieburowskim i rodzinnym Poznaniu. Przede wszystkim jednak koncentruje się na swoim ukochanym dziecku – chórze chłopięcym, o którego istnienie i charakter nieraz musiał walczyć. Szczególnie interesujące są partie książki poświęcone funkcjonowaniu Słowików w okresie PRL-u, ukazujące dylematy dyrygenta. Kiedy trzeba zachować niezłomność, a kiedy możliwy jest kompromis, pozwalający ocalić dobro, jakim jest chór? Wydaje się, że Stuligrosz dokonywał wyborów, których nie musi się dzisiaj wstydzić.

Pomogła mu w tym wiara, którą nie tylko manifestował (także w najtrudniejszych czasach stalinowskich), ale którą żył na co dzień. Gdy groziły mu niemałe konsekwencje za to, że jeden z jego podopiecznych boksował portret Stalina, on po prostu modlił się „Pod Twoją obronę”. A potem… wychodził z opresji w taki sposób, że partyjni urzędnicy nie mogli się nadziwić jego przebiegłości. Książka pełna jest podobnych anegdot. Dzięki nim lepiej poznajemy tego ciekawego człowieka, na co dzień przemawiającego do nas jedynie słowiczymi głosami chórzystów. To także historia licznych przyjaźni i niezwykłych podróży. Warto ją przeczytać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Szymon Babuchowski

Kierownik działu „Kultura”

Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.

Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego