Szymon Babuchowski: Właśnie ukazała się trzecia część „Przypadków księdza Grosera”, zatytułowana „Cudze pole”. Wznowiono też dwie pozostałe części. Od początku Pan planował, że to będzie trylogia?
Kto z pisarzy katolickich jest dla Pana mistrzem?
– Staram się nie wzorować na nikim do końca. Moje pisanie wynika z fascynacji człowiekiem. Natomiast mistrzem duchowym był dla mnie Roman Brandstaetter. On zaszczepił mi dwie podstawowe prawdy. Nauczył mnie, że wątpliwości nie szkodzą wierze, że są one dla niej jak szczepionka. I że sprzeczności to bogactwo człowieka, a nie jego ciemna strona, którą należy ukrywać. Na religię, na Biblię jako świat pytań otwierał mnie też bardzo Tadeusz Żychiewicz. Oczywiście gdzieś blisko nich był ksiądz Jan Twardowski, który mówił, że chrześcijaństwo polega m.in. na akceptacji tajemnicy. Natomiast jeżeli chodzi o powieść zagraniczną, to na pewno inspirował mnie Graham Greene i Guareschi ze swoim don Camillo. W pisaniu o kapłaństwie najwięcej czerpię od Henry’ego Nouwena, autora „Zranionego uzdrowiciela”. Głosił on, że ksiądz winien dzielić się całym swoim życiem z ludźmi, których prowadzi. Że jego „rany” mogą innych leczyć.
Na Pana stronie internetowej widnieje motto: „W pisaniu najważniejsze jest dla mnie dotarcie do człowieka”.
Czy to się udaje?
– Bezustannie dostaję listy. Ludzie piszą na przykład, że dzięki moim książkom wychodzą z depresji. Śmieją się i płaczą. Albo po latach nieobecności w Kościele ktoś nagle do niego wraca, bo zobaczył, że kapłan to człowiek wymagający pomocy i współczucia, jak wszyscy. To jest dla mnie niesamowitym utwierdzeniem. Ciekawe, że czytelnicy wzruszają się zarówno „Niebem dla akrobaty”, jak i powieściami o księdzu Groserze. Za tę pierwszą książkę Związek Polskich Kawalerów Maltańskich przyznał mi nagrodę Feniksa. Otrzymałem już oficjalne pismo. Po dwóch miesiącach nagroda została mi – telefonicznie – odebrana, tylko dlatego że zamierzałem wydać „Cudze pole”. Zabawne to, ale i smutne. We wszystkich moich książkach jestem tym samym autorem. Nie mam różnych obliczy.
Listy, o których Pan wspomniał, to o wiele ważniejsza nagroda. Od kogo Pan je otrzymuje?
– Dosłownie od wszystkich. Od staruszek, prawie stuletnich, i od młodzieży. Od księży. Mnóstwo listów dostaję też od ludzi spoza Kościoła. Trudno powiedzieć, że niewierzących, ale na pewno agnostyków. Dziękują mi, że swoimi książkami stworzyłem dla nich jakąś przestrzeń do dyskusji o wierze i Kościele.
Kierownik działu „Kultura”
Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.
Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego