Nowy numer 13/2024 Archiwum

Masih znaczy Mesjasz

Uchylenia prawa o bluźnierstwie i ukarania winnych spalenia ostatnio żywcem dziewięciorga wyznawców Chrystusa domagają się pakistańscy chrześcijanie. Ich apel popiera coraz więcej chrześcijan na świecie.

Pakistan powstał w 1947 r. z podziału Indii brytyjskich jako państwo indyjskich muzułmanów. Po fiasku kompromisu z indyjskim ruchem narodowym, zdecydowano się na podział i wykrojenie terytorium, na którym muzułmanie stanowili absolutną większość. Takie państwo nie miało szans na ciągłość terytorialną. Dwa obszary Indii brytyjskich zamieszkiwane przez przytłaczającą większość muzułmańską (dolina Indusu oraz ujście Gangesu) znajdowały się na zachodnim i wschodnim skraju subkontynentu, oddzielone od siebie o 2 tys. kilometrów, zamieszkanych przede wszystkim przez wyznawców hinduizmu. Z czasem na terenach w delcie Gangesu, nazwanych Pakistanem Wschodnim, rozwinął się żywy bengalski ruch separatystyczny, ochoczo wspierany przez Indie. W 1971 r., po okrutnej wojnie, ta wschodnia część Pakistanu oderwała się na dobre, tworząc niepodległy Bangladesz.

Kraj Czystych
Mimo oczywistej identyfikacji religijnej Pakistanu, ojciec jego niepodległości – Muhammad Ali Dżinnah – był przekonany, iż tworzy państwo świeckich muzułmanów, w którym wszystkim obywatelom obiecywano swobodę praktykowania wyznania. Paradoksalnie niechętni kompromisom z hinduską większością subkontynentu islamscy radykałowie głosowali wtedy przeciw wydzieleniu Pakistanu. Jednak z biegiem lat państwo, którego nazwa oznacza „Kraj Czystych”, a nowo zbudowana stolica nosi imię „Miasta Islamu”, w coraz większym stopniu stawało się zakładnikiem swojej wyłącznie islamskiej tożsamości. Niebezpiecznie podzielonym etnicznie Pakistanem targają od chwili jego powstania kolejne drgawki separatyzmów (Pasztunów czy Beludżów), rywalizacja miejscowych i imigrantów (muhadżirów) z terenów przyznanych Indiom, wreszcie stary jak sam podział konflikt z New Delhi o Kaszmir i „znikająca” granica z Afganistanem.

W tej sytuacji niewydolne państwo rozpaczliwie szukało (i szuka) ratunku w dwóch przeciwstawnych kierunkach. Z jednej strony zabiega o pomoc w międzynarodowych sojuszach i protekcję amerykańskiej potęgi wobec arcyrywala – Indii – a niegdyś i Związku Sowieckiego. Z drugiej strony – na arenie wewnętrznej – władze w Islamabadzie szły na kolejne ustępstwa wobec islamistów, patrząc przez palce na pączkowanie szkół religijnych, gdzie z czasem wyrósł ruch talibów, będący tak bolesnym cierniem w boku amerykańskiego sojusznika. Proces ten rozpoczął prezydent Zulfikar Ali Bhutto, wprowadzając na początku lat 70. prohibicję na alkohol, a następnie przeprowadzając w parlamencie ogłoszenie wyznawców sekty Ahmadija odstępcami od islamu. Jednak przekroczeniem Rubikonu okazało się wprowadzenie przez gen. Zia-ul-Haqa, który przejął władzę w drodze zamachu stanu w 1977 r., brzemiennego w skutkach prawa zwalczającego bluźnierstwo, którego nikt potem nie miał odwagi odwołać. Skutki były i są tragiczne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy