Nowy numer 17/2024 Archiwum

Przywłaszczone homilie

W„Gościu Niedzielnym” z 24 lutego 2008 r., ukazał się artykuł ks. Roberta Nęcka pt. „Komercjalizacja kaznodziejstwa”, w którym autor nawiązał do moich słów, wypowiedzianych w trakcie konferencji prasowej, poświęconej promocji książki o pomocach do homilii i kazań pt. „Ściągać czy nie ściągać?”, wydanej przez Bibliotekę Kaznodziejską.

Ksiądz Nęcek napisał: „Nieco mocniej wypowiedział się prof. Tomasz Naganowski, twierdząc, że przywłaszczanie cudzych kazań może skończyć się na sali sądowej. Czyżby zapomniał, że produkt kupiony nie jest produktem przywłaszczonym? Księża w parafiach doskonale zdają sobie sprawę z konsekwencji naruszania praw autorskich, ale korzystają z gotowych kazań i homilii, gdyż z takim przekonaniem inni księża dla nich je piszą”. Pogląd ten jest fałszywy, godzi w system prawa autorskiego, chociaż nie jest odosobniony. Wiele osób sądzi, że np. zakup obrazu, książki naukowej czy pracy magisterskiej upoważnia ich do dowolnego korzystania z zapłaconej rzeczy. Świadomość prawna społeczeństwa, w szczególności w kwestii praw autorskich, jest niewielka, stąd tyle piractwa fonograficznego, korzystania z programów komputerowych bez posiadania licencji etc.

Ile osób zdaje sobie sprawę z tego, że kupując piracką płytę z melodiami czy z filmem, stają się paserami i grozi im odpowiedzialność karna? Kupując obraz, który jest utworem malarza, nabywamy do niego prawo własności, możemy go powiesić na ścianie i podziwiać, a gdy się już nam znudzi, możemy go schować na strychu. Nie możemy jednak zrobić reprodukcji obrazu i sprzedawać ich w formie pocztówek. Gdybyśmy coś takiego uczynili, w obliczu prawa byłoby to przywłaszczenie autorskich praw osobistych. Czym innym jest zakup egzemplarza utworu, rzeczy materialnej, czym innym prawo do utworu, stanowiącego wartość niematerialną. Kupując książkę naukową, będącą utworem naukowca, możemy z niej do woli korzystać, sprzedać ją w antykwariacie, nawet zniszczyć, ale nie możemy wykonać z niej kserokopii i odstępować czy sprzedawać kserokopii innym osobom. Nie możemy też przepisywać całości książki, ani jej fragmentów, i włączać do – na przykład – swojego artykułu prasowego bez zaznaczenia cytatu, dokładnego opisania autorstwa i źródła w przypisie. Nie możemy też wygłaszać wyuczonych na pamięć części książki, nie podając autora i chcąc uchodzić za autora wygłaszanych słów. Gdybyśmy tak zrobili, przywłaszczylibyśmy sobie nie książkę – bo ona jest już nasza, lecz jej autorstwo, a więc popełnilibyśmy plagiat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy