Benedykt XVI spędza wakacje w Dolinie Aosty. Nikogo to specjalnie nie dziwi. Gdyby tam nie pojechał, dziennikarze najprawdopodobniej zaczęliby dociekać, dlaczego zrezygnował z urlopu w górach. Jednak nie zawsze wakacyjny wypoczynek papieży w Alpach był czymś oczywistym.
Ora et labora
W Alpach Jan Paweł II wstawał wcześnie. Po Mszy św. i porannej modlitwie brewiarzowej wyruszał na kilkugodzinną wyprawę w wysokie partie gór. Nawet rok temu, kiedy nie mógł już chodzić, wyjeżdżał samochodem do miejsc widokowych. Modlił się, kontemplował piękno przyrody, a obiad, przygotowany na turystycznym kocherze, jadł pod namiotem w gronie towarzyszących mu osób. Rytm urlopu Benedykta XVI wyznacza praca. Papieskie wakacje można by sprowadzić do benedyktyńskiej zasady „ora et labora” – módl się i pracuj, dodając do niej godziny spędzone przy fortepianie.
Już za kilka dni Benedykt XVI przeniesie się do letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Nie ma wątpliwości, że także w niej stanie fortepian, tym bardziej że do Papieża dołączy jego brat – wybitny pianista, długoletni dyrektor chóru w Ratyzbonie. Można sobie wyobrazić, że w pałacowych salach wieczorami będą rozbrzmiewały utwory Bacha i Mozarta, być może grane na cztery ręce. Ogromny ogród zachęci do spacerów. Nie wiadomo jednak, czy mimo prasowych doniesień o trzech parach kąpielówek zamówionych przez papieża, Benedykt XVI skorzysta z wybudowanego specjalnie dla swego poprzednika basenu. Jan Paweł II chętnie się w nim kąpał, nawet w czasie ostatnich wakacji.
Mimo znacznych różnic w sposobie spędzania urlopu, obydwu papieży łączy jednak ten sam sposób patrzenia na odpoczynek. Nie chodzi o to, by był on tylko oderwaniem się od problemów. Wtedy nie będzie naprawdę wypoczynkiem. Chodzi o to, ażeby był wypełniony spotkaniem: z przyrodą, z górami, morzem i lasem, z drugim człowiekiem, a przede wszystkim z Bogiem. W tym duchu wakacje spędzał Jan Paweł II, i tak też odpoczywa Benedykt XVI.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się