Nowy numer 13/2024 Archiwum

Co uwiera przy święcie

Narodowy sztandar w kościele jest nie manifestacją polityczną, a przypomnieniem moralnych zobowiązań wobec Ojczyzny

Mam zdjęcie, które zrobiłem w małym miasteczku na północy Stanów Zjednoczonych. Kościół, w tle ołtarz i chrzcielnica. Obok stojak z gwiaździstym sztandarem, przy nim ksiądz. Dumny ze sztandaru, dumny ze swego kraju, dumny z powiązania symbolu państwowego z przestrzenią świątyni. A przecież w Stanach konstytucyjny rozdział Kościoła i państwa jest bardzo zdecydowany. Musi taki być, bo wielość denominacji religijnych jest liczona na setki.

Piszę ten tekst jeszcze przed dniem naszego państwowego święta. Nie wiem, jak będą wyglądały nasze miasta, miasteczka i wsie. To znaczy wiem, że władze udekorują publiczne gmachy, ulice, place. Ale ile naszych domów zostanie przybranych narodowymi barwami? Jest bardzo różnie pod tym względem, wiem. Od tradycji to zależy, tradycja zaś od historii – a przecież ogromne obszary naszego państwa zamieszkałe są przez mieszaninę ludzką, wyrwaną po 1945 r. ze swych rodzinnych stron. Przekleństwo przesiedleń ciągle jest bolesne. Widocznie trzy pokolenia to za mało, by się zakorzenić w świecie. Tym bardziej że spadkobiercy Stalina tyle razy podcinali te korzenie. Może wciąż podcinają? Jak nie oni, to inni?

W moim parafialnym kościele prezbiterium udekorowane jest sześcioma sztandarami. Po jednej stronie te symbolizujące dzień dzisiejszy narodu i historię ziem, na których mieszkam. A więc: biało-czerwona – to Polska; czerwono-żółta – księstwo wrocławskie; żółto-niebieska – to ziemia opolska. Po drugiej stronie flagi symbolizujące naszą religijną tożsamość: papieska biało-żółta, maryjna biało-błękitna i parafialny sztandar. Nie mam pojęcia, na ile obecność tych sześciu barw wpływa na świadomość parafian. Ale niech tam stoją, niech przypominają, niech wpisują się w obraz, przez obraz w pamięć i tak niech wpływają na sposób myślenia o Ojczyźnie, która jest „wielkim, zbiorowym obowiązkiem”.

A poczucie tego obowiązku, jego wagę i zobowiązującą siłę, chrześcijanie wywodzą nie z czego innego, jak tylko z poczucia moralnego. Innej moralności zaś dla nas nie ma, jak tylko opierająca się na wierze. Narodowy sztandar w kościele jest nie manifestacją polityczną, a przypomnieniem moralnych zobowiązań wobec Ojczyzny. Bo to od zobowiązań trzeba zaczynać. Z tym u nas nie jest najlepiej. Dlatego i państwowe święto, i narodowe barwy trochę nas uwierają.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy