Nowy numer 17/2024 Archiwum

Cały gar gołąbków

Moi nie zmokli – wzięli peleryny mimo bajecznie słonecznej pogody. „Skąd wiedzieliście? – Nasz ksiądz przysłał prognozę!”

Na ten temat napisano już tyle, że nie mam nic do dodania – tym mniej, że nigdy nie szedłem z pielgrzymką do Częstochowy. Ale poszły moje parafialne dzieci, no, już mocno wyrośnięte te dzieci.

Tak mi trochę było smętnie, że nie idę z nimi. Towarzyszyłem im wiernie modlitwą. Codzienny Różaniec z nimi na odległość. W intencjach wszystkich pielgrzymów. Chciałem być jednak jeszcze bliżej – od czego telefony! Codziennie pogadaliśmy sobie o pielgrzymkowych sprawach. Jak nogi? „Bolą, otarte, ale idziemy dalej!”. Mózgów wam słońce nie przegrzało? „Jednej pani, ale nie miała chustki, my OK!”. Gdzie dzisiaj nocujecie? „Full wypas. W domu księdza proboszcza. Przywiózł nam cały gar gołąbków. I dwie łazienki są”. Idziecie dalej? „Pytanie!”. No i poszli dalej.

Następnego dnia wysłałem im raniutko SMS-em ostrzeżenie, że po południu będą mieli ulewę na trasie. Moi nie zmokli – wzięli peleryny mimo bajecznie słonecznej pogody. „Skąd wiedzieliście? – Nasz ksiądz przysłał prognozę!”. Ale wysłałem też inną prognozę, długoterminową. Gdy któreś z nich zaczęło tracić siły (o czym wiedziałem z codziennych telefonów), wysłałem kolejnego SMS-a: „Dojdziesz, zdasz, dostaniesz się”. Dojdziesz na Jasną Górę, zdasz maturę, dostaniesz się na studia. Przestraszyłem się potem tego „proroctwa”. Dwie pierwsze obietnice spełniły się.

Dzięki wysiłkowi i wymodlonej Bożej pomocy. Z trzecią – ku mojemu zmartwieniu – gorzej. Ale młody człowiek zaprawiony w pielgrzymim trudzie, „namodlony” od wewnątrz i od zewnątrz – nie tylko na pielgrzymce – potrafi podjąć każde wyzwanie. I to jest chyba ten magnes, który przyciąga do pielgrzymek. Po powrocie do codzienności wiele spraw staje się łatwiejszych – dzięki zahartowaniu sił ciała i ducha oraz dzięki umiejętności sięgania po pomoc Bożej łaski. Nie bez znaczenia jest także konieczność i umiejętność bycia razem w trudzie pielgrzymiego szlaku. Widzę, jak przemienieni wrócili moi pielgrzymi.

Nie, nie przed kilku dniami – obserwuję to od roku. Jakim kapitałem dla Kościoła są ci młodzi ludzie? I jakim kapitałem dla Polski? Trudno ocenić, ale oni są warci dużo i bardzo potrzebni wszystkim. Dlatego cieszę się, że spotykają się z życzliwością i pomocą na trasie. I że ktoś przywiezie im cały gar gołąbków ku pokrzepieniu ciał, by i duch był silniejszy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy