"Ojciec odpowiedział: Moje dziecko…"

Słysząc przypowieść o synu marnotrawnym, w swojej pysze w pierwszym odruchu buntuję się, rodzi się we mnie gniew. Ten człowiek, który zdradził, roztrwonił wszystko, co ojcowskie, jest tak hojnie przyjmowany, obdarowywany - jakie to nielogiczne, jakie to niesprawiedliwe!

rozważa Adam Knopik, inżynier automatyk

|

10.03.2010 22:31 GN 10/2010

dodane 10.03.2010 22:31

Po pogrzebie mojego taty, który zakończył swą ziemską pielgrzymkę zgnieciony ciężarem nałogu, zadawałem sobie głośno pytanie, czy Bóg przyjmie go do siebie. Zapytano mnie wtedy: A czy ty chciałbyś spotkać się z tatą w niebie? Czy mu przebaczyłeś? Odpowiedziałem: Tak, przebaczyłem. Na to mój rozmówca: O ileż bardziej Bóg kocha twojego tatę i weźmie go do siebie!

Tak, ta Ewangelia daje mi nadzieję, że spotkam się z moim tatą u naszego Ojca. Wystarczyło przecież tylko: „Ojcze, zgrzeszyłem…”. A ja sam, komu ja jestem bliższy? Temu synowi, co wspierał ojca, służył mu swoją obecnością, wiernością, czy bardziej jednak temu „marnotrawnemu”?

Przecież i ja trwonię, i ja co rusz odchodzę od Dobra, marnuję, zajmuję się tylko sobą. Czy nie jestem bardziej jak ten syn marnotrawny? Panie Boże, jakże ja sam potrzebuję tej Twojej „niesprawiedliwości” i modlę się o nią dla tych, którzy odeszli, byśmy wszyscy mogli stanąć przed Twoim obliczem.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

rozważa Adam Knopik, inżynier automatyk

Zapisane na później

Pobieranie listy