Fajrant w niebie

Dziś więcej mówi nam słowo „raty” niż „Roraty”. Czas zapalić pierwszą z czterech świec i zawołać, by niebiosa spuściły rosę, a obłoki wylały z deszczem Sprawiedliwego. Pobudka!

Ciemność, widzę ciemność – mógłby zawołać mały Jerzy Stuhr wchodzący do kościoła na roratnią Mszę. Świątynia tonie w mroku, który rozpraszają jedynie świece i morze barwnych rozkołysanych lampionów. Dopiero na śpiew „Chwała na wysokości Bogu” zapalają się wszystkie światła. Dzieci, które z reguły na słowo „Msza święta” reagują alergicznie, tym razem nie mogą się jej doczekać. Maszerują na Roraty z barwnymi lampionami, słyszą zrozumiałe dla nich kazania, a nie kościelną nowomowę, a na koniec Mszy śpiewają: „Oto Pan Bóg przyjdzieeeee” tak głośno, że w kościele drżą szyby.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz