Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Zmienianie niezmiennego

Myśl wyrachowana: Opinia większości nie wpływa na wielkość pożaru

Wyobrażają sobie Państwo, jak w Sodomie wyglądałoby referendum na temat legalności sodomii albo innej gomorii? Sto procent poparcia, minus jeden głos – Lota, Abrahamowego bratanka. Ale i on, gdyby pobył tam dłużej, pewnie zmieniłby zdanie, bo kto wszedł między wrony, ten – choćby był krową – zacznie krakać.

To zjawisko zostało udokumentowane w testach psychologicznych. Pokazuje się człowiekowi dwie linie, które rozłażą się, jak hasła lewicy z praktyką. W każdym razie od razu widać, że nie są równoległe. No i „człowiek doświadczalny” czeka na swoją kolej, a przed nim kilku podstawionych ludzi oświadcza, że linie są równoległe. Gdy przychodzi jego kolej, również on z reguły mówi: „równoległe”. Nie chce przecież wyjść na stukniętego uparciucha indywidualistę. Oto siła tak zwanej opinii społecznej. Ona nie tyle wyraża zdanie ogółu, ile je tworzy. Wyraża się w często używanym zwrocie: „Wszyscy tak robią”. Rzadko ci „wszyscy” to wszyscy. Ale robi się takie wrażenie. Ludzie myślący inaczej czują się wtedy dziwakami, zwłaszcza że zewsząd słyszą androny o tolerancji i szacunku wobec wszystkiego, co tylko chory umysł może wymyślić.

Niemal bezustannie słyszymy, że Polska ma w kwestii aborcji prawo najbardziej restrykcyjne w Europie i „wszyscy” się z nas śmieją. To samo opowiada się w Irlandii, bo u nich też prawo jest „najbardziej drakońskie” i wszyscy się z nich śmieją. No i w Portugalii prawo także jest najostrzejsze, więc i z nich się wszyscy śmieją – o Malcie już nawet nie wspominając. Portugalczycy w końcu tej śmieszności nie wytrzymali. Dlatego dziś (niedziela 11 lutego) trwa tam referendum na temat większej dostępności aborcji. Rzecz jasna, nie jest to głosowanie nad dostępnością zabijania, bo wszyscy się zgodzą, że niewinnych ludzi zabijać nie wolno. W praktyce jest to więc głosowanie nad tym, kto jest, a kto nie jest człowiekiem.
Czy to nie wspaniałe? Każdy Portugalczyk może być dziś jako Bóg. Może decydować, kto jest człowiekiem, a kto zygotą, płodem albo brzuchem kobiety. Coś podobnego musieli odczuwać panowie w czapkach z trupią czaszką, gdy na rampie kolejowej selekcjonowali to coś, co przyjechało w pociągach. Ty do roboty, ty do gazu.

Referenda to dobra rzecz. Dobrze, gdy ludzie decydują o wyborze urzędnika albo o budowie obwodnicy. Takie głosowanie ma moc sprawczą. Ale referenda w sprawach moralności niczego nie sprawiają. Nie da się przecież głosowaniem sprawić, że konie zaczną fruwać, a kury znosić strusie jaja. Ludzkie zachowania są moralne lub nie, niezależnie od opinii większości. Ludzie jednak wciąż o tym zapominają i biorą się do zmieniania rzeczy niezmiennych. Tym sposobem można zmienić tylko siebie – na gorsze. Odbyło się kiedyś takie referendum, wskutek którego uwolniono niejakiego Barabasza, a skazano najbardziej niewinną Osobę, jaką kiedykolwiek ta ziemia nosiła i nosić będzie. To się w różnych odsłonach wciąż powtarza. Gdy ludzie chcą decydować o tym, co moralne, i określać, komu wolno żyć, zaczyna wiać grozą i lepiej – po wyczerpaniu wszystkich środków – wiać razem z nią. Tak właśnie, jak zrobił to Lot, opuszczając Sodomę. Bo choć opinia społeczna była tam jednomyślna, nie wpłynęło to w żaden sposób na opinię Pana Boga.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy