Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Rozbitek po prawej

Dziwny z Marka Jurka polityk: nikt nigdy nie zauważył, by kłamał czy kręcił.

Przed głosowaniem w październiku 2005 roku, dzięki któremu Marek Jurek został marszałkiem, na sejmową mównicę wyszedł Piotr Gadzinowski z SLD. Gadzinowski jest znany ze skrajnych ocen i kąśliwych ataków na polityków innych partii. Tym razem też zaczął bojowo. – Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość zgłasza na funkcję marszałka naszego parlamentu człowieka sporu, nie dialogu? (...) Czy pan poseł Marek Jurek może wznieść się ponad swą ultrakatolicką ortodoksję? – rzucił. A potem niespodziewanie dodał: – Mówię o poglądach, które znam, z którymi się nie zgadzam, ale są to poglądy pana posła, który żyje uczciwie według nich, żyje według nich politycznie i prywatnie, co nie zawsze się zdarza wśród posłów.

Skakanie do oczu
Jurek urodził się 47 lat temu w Gorzowie Wielkopolskim. Był typem buntownika. Słuchał rockowej muzyki. Od młodości był antykomunistą. – Był moim uczniem na katechezie już od czasów liceum. Nieraz mi skakał ostro do oczu. Ku mojej uciesze zresztą, bo ja bardzo lubię takich uczniów – wspomina ks. Witold Andrzejewski z Gorzowa.

W czym nie zgadzał się z katechetą młody Marek Jurek? – W drugiej klasie liceum na przykład nie bardzo chciał zaakceptować chrześcijańską zasadę, że każdy człowiek ma być moim bliźnim. Po latach nieraz razem śmialiśmy się z tamtej naszej pierwszej dyskusji na katechezie – mówi ksiądz. – Ale choć się czasem spieraliśmy, to nigdy przez długie lata znajomości nie złapałem go na żadnym krętactwie. Nie widziałem też, żeby kiedyś coś robił dla własnej kariery – mówi ks. Andrzejewski.

Marek Jurek jeździł z nim na obozy duszpasterstwa akademickiego w góry. Te obozy doprowadzały do irytacji esbeków. Ksiądz Witold był znany z antykomunistycznych przekonań. W tym środowisku wyrósł też premier Kazimierz Marcinkiewicz. Z Markiem Jurkiem Marcinkiewicz spotkał się później w partii ZChN.
Od 1978 roku Jurek studiował historię w Poznaniu. Poznał tam kolejnych młodych antykomunistów. Wstąpił do Ruchu Młodej Polski, narodowo-katolickiej organizacji, którą zakładał właśnie Aleksander Hall. Młody student poznał, co znaczy milicyjny „dołek”, bo nieraz zatrzymywali go funkcjonariusze.

– Pamiętam takie nasze dawne rozmowy, w których Marek przekonywał mnie do konieczności wprowadzenia w Polsce państwa wyznaniowego – mówi ks. Andrzejewski. – Nie zgadzałem się z nim, zresztą Marek też już dzisiaj tak nie uważa. On w czasie studiów trafił na Wiesława Chrzanowskiego i środowisko endecji. A ja z kolei w Piłsudskim jestem rozmiłowany. Więc sam rozumiesz, że musieliśmy się spierać – śmieje się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy