Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Zagadka Sfinksa

Bliski Wschód jest jak wieża z klocków – wprawdzie krzywo, ale jednak jakoś stoi. Egipt jest w tej układance jednym z większych elementów. Gdy jego dotykają wstrząsy, drży cały region. A tąpnięcie w tym kraju odczułby cały glob.

Dotychczasowy system bezpieczeństwa (choć może nie jest to najlepsze określenie) na Bliskim Wschodzie opierał się na układzie, w którym USA i jego strategiczny partner Izrael porozumiały się z ważnymi partnerami w świecie arabskim. Najważniejszym z nich był Egipt, który współpracował z Amerykanami i Izraelczykami na polu wojskowym, wywiadowczym i gospodarczym. Symbolem tego jest mur oddzielający Jerozolimę od terenów Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu Jordanu, który został zbudowany z… egipskiego cementu. Za utrzymywanie prozachodniego kursu Egipt otrzymywał od Ameryki potężne pieniądze, idące w miliardy dolarów rocznie. Podobnie było z innym sąsiadem Izraela – Jordanią. Sojusznikami USA i Izraela są także inne państwa arabskie, w tym Arabia Saudyjska.

Rola Egiptu w tej układance jest zasadnicza z wielu powodów. To nie tylko państwo, które sąsiaduje z Izraelem od strony wciąż gorącej Strefy Gazy. W Kairze znajduje się bowiem znamienity uniwersytet Al-Azhar, o którym z bardzo grubą przesadą, ale jednak mówi się, że dla sunnickich muzułmanów jest tym, czym Watykan jest dla katolików. Wreszcie Egipt sprawuje kontrolę nad Kanałem Sueskim. To chyba najważniejszy strategicznie szlak morski na świecie. Pływają tam nie tylko tankowce, transportujące lwią część światowego wydobycia ropy naftowej. To także ważny szlak dla amerykańskiej Marynarki Wojennej. Jak widać, Egipt to ważny punkt na geopolitycznej mapie świata. Krzyżują się w nim interesy i wpływy największych światowych potęg. Spójrzmy na sytuację w tym kraju z punktu widzenia najważniejszych graczy.

USA
– Dla Stanów Zjednoczonych i prezydenta Baracka Obamy przyszłość Egiptu to sprawa politycznego życia i śmierci – uważa arabista i islamolog Stanisław Guliński. Obama deklarował, że chce doprowadzić do zakończenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Tymczasem na skutek wydarzeń w Egipcie i tak mocno niepewna perspektywa spektakularnego sukcesu staje się już tylko mrzonką. Obamie przyszło raczej ratować stan posiadania, niż robić krok naprzód. – Już sam fakt, że zamieszki w Egipcie wybuchły poza kontrolą Amerykanów, jest porażką ich polityki – ocenia Stanisław Guliński. Według niego, rozwój sytuacji w tym kraju jest dla Ameryki sprawą tak ważną, że prezydent Obama nie bawi się już w dyplomatyczne subtelności, tylko mówi wprost, że prezydent Egiptu Hosni Mubarak ma zrobić to czy tamto. – Zupełnie jakby mówił o wewnętrznych sprawach USA! – podkreśla ekspert. Według niego, styl przyjęty przez Obamę świadczy o tym, że Amerykanie właściwie kierują tym, co dzieje się w Egipcie. – Świadczą o tym publiczne wypowiedzi, a to, czego nie widać, jest pewnie jeszcze ciekawsze – ocenia arabista. Dla Ameryki najlepiej by było, gdyby nowym prezydentem, nowym „księciem Egiptu” został dotychczasowy wiceprezydent i wieloletni szef egipskiego wywiadu Omar Suleiman. Ale mówi się także o innych dowódcach wojskowych, których USA mogłyby poprzeć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy