Przysięga Hipokratesa uchodzi za fundament etyki lekarskiej. Czy słusznie? Jej klasyczny tekst już prawie wyszedł z użycia. Nowe roty przyrzeczenia lekarskiego często odchodzą od ducha pierwowzoru. A wielu medyków w ogóle nie składa żadnej przysięgi.
Młodzi zbuntowani
Czy lekarze traktują te zobowiązania poważnie? Pobieżna sonda wśród lekarzy wykazała, że niektórzy nie pamiętają dokładnie, jaki był tekst przyrzeczenia, które składali. Dla tych, którzy kończyli medycynę w czasach komunistycznych, akt ten nie miał często fundamentalnego znaczenia, dlatego że stosowana wówczas rota odległa była od hipokratejskich ideałów. Tak było w przypadku dr Barbary Kopczyńskiej, dyrektora chorzowskiego hospicjum i pierwszego prezesa śląskiego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. – W przyrzeczeniu, które składałam, nie było mowy o tym, że lekarzowi nie wolno podać trucizny (eutanazja) ani środka na poronienie. Ale byliśmy młodzi, zbuntowani, mieliśmy stare teksty i oczywiście wiedzieliśmy, czego brakuje temu nowemu – wspomina dr Kopczyńska. Dla niej punktem odniesienia nadal jest klasyczna przysięga Hipokratesa. – Wielokrotnie odwoływałam się do niej w dyskusjach z lekarzami. Dla niektórych nie jest to żaden autorytet. Ale inni, także dalecy od Kościoła, przyjmują takie argumenty jako coś istotnego – zwraca uwagę anestezjolog z Chorzowa.
Stary, ale jary
Dlaczego archaiczny tekst, powstały parę wieków przed Chrystusem, nadal jest tak ważny? Po pierwsze, dlatego że odwołuje się on do najgłębszej z możliwych motywacji – do motywacji religijnej. I nie chodzi o dosłowne przywoływanie Apollona czy Asklepiosa. W czasach nowożytnych nie ślubowano już na greckich bogów, ale wzywano imienia Boga Trójjedynego. Reszta przysięgi pozostawała zasadniczo niezmieniona, bo jej grecka podstawa filozoficzna doskonale zgadzała się z chrześcijańskim podejściem, symbolizowanym przez przypowieść o dobrym Samarytaninie. Po drugie, przysięga Hipokratesa stawia w centrum pacjenta i jego dobro. Wbrew pozorom, takie podejście nie jest już dziś oczywiste. Deklaracja genewska mówi na wstępie o lekarskim obowiązku służby ludzkości. A co, jeśli dobro ludzkości rozmija się z dobrem pacjenta? Nietrudno przecież wyobrazić sobie takie sytuacje. Ponadto niektóre współczesne roty przyrzeczenia lekarskiego, w przeciwieństwie do starożytnej przysięgi, nie mówią jasno o zakazie aborcji i eutanazji. Można więc odnieść wrażenie, że z powodu zróżnicowania społeczeństwa pod względem wyznawanych wartości kwestie te milcząco pozostawiane są prawu – jak gdyby nie miały istotnego wymiaru moralnego.
Nie ruszajmy tego
Czy to znaczy, że chrześcijanie powinni walczyć z ewidentną ogólnikowością współczesnych ślubowań? Czy powinni dążyć do zmiany stosowanych dziś tekstów przyrzeczenia lekarskiego, zwłaszcza tego, który zawarty jest w Kodeksie Etyki Lekarskiej? Niekoniecznie. – Bałabym się podjęcia na nowo dyskusji na temat przyrzeczenia lekarskiego, bo odzywają się już głosy, że obecny Kodeks Etyki Lekarskiej (zawierający tę rotę – przyp. red.) jest zbyt restrykcyjny i moglibyśmy stracić to, co jest w nim dobre, np. zakaz eutanazji – przestrzega dr Kopczyńska. A jakie przysięgi składają początkujący lekarze w innych krajach? Nie jest to, niestety, wizja budująca. Jak pisze ks. dr Andrzej Muszala z Uniwersytetu Papieża Jana Pawła II w Krakowie, od lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia już tylko 5 proc. lekarzy w skali całego świata składa przysięgę Hipokratesa, 10 proc. – ślubowanie w duchu genewskim, około 50 proc. – specjalne formularze przysięgi, przyjęte przez wyższe uczelnie medyczne albo kodeksy lekarskie. 30 proc. nie składa żadnej przysięgi ani ślubowania, i ten ostatni prąd szybko się rozpowszechnia…
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się