W trzech istniejących oknach życia uratowano już 13 dzieci. Już wkrótce w całej Polsce takich okien będzie ponad 20.
Dziecko pozostawiane w oknie życia, traktowane jest jako „nn” – nieznane: nie można więc oddać niemowlęcia kobiecie, która się po niego zwróci, twierdząc, że jest matką. A procedura „ustalania macierzyństwa” – prawdopodobnie nie jest łatwa. Prawdopodobnie – bo w praktyce nawet nie jest ustalona. Dziecko jest anonimowe (policja odstępuje od poszukiwania rodziców dziecka, a jedynie sprawdza, czy nie zgłoszono po-rwania), ale nie oznacza to automatycznie, że proces adopcyjny będzie krótszy i łatwiejszy! – W moim mieście niedługo otwarte zostanie okno życia – mówi anonimowo pracownik ośrodka adopcyjnego. – Każdym dzieckiem, które zostanie w nim pozostawione, zajmiemy się najlepiej jak możemy. Jednak szybka adopcja może nie być prosta. Bo nie ma jasno uregulowanych procedur, które maksymalnie usprawniłyby adopcję dzieci z okien życia, jak również innych dzieci „nn”.
Ciemna strona okna
Na przeciwległym biegunie dyskusji o oknie życia, można usłyszeć, że „okno to zachęta do przestępstwa”, jakby zapominając, że między „pozostawieniem” dziecka a „porzuceniem” jest zasadnicza różnica. Słyszy się też, że „zamiast łożyć na edukację seksualną i antykoncepcję” – budujemy okna życia. I pomija się milczeniem fakt, że w krajach „doskonale wyedukowanych seksualnie”, również powstają okna życia, i również dochodzi do dzieciobójstw. W Czechach okien życia jest ok. 30. Nawet w Japonii niedawno powstało okno. Pojawiają się też doniesienia prasowe, że dzieci z okien życia mogą czekać na adopcję wiele miesięcy, np. w domu małego dziecka. I to nieprawda: jeśli ośrodek adopcyjny, prokuratura oraz sąd działają sprawnie, dzieci z okna mogą prędko trafić do adopcji. A nawet gdy proces adopcyjny trwa, dzieci przebywają już w nowych domach. Więc nie ma mowy o domniemanej chorobie sierocej.
Okienna prawda
Dyskutując o oknie, pytajmy: co zrobić, żeby maksymalnie usprawnić adopcje dzieci, które być może zostaną znalezione w oknach życia. Nie mamy pewności, że chwalebny przykład Krakowa (czy Warszawy – bo i tu procesy adopcyjne znajdowanych dzieci są na dobrej drodze), przeniesie się na inne miasta. Potrzebne są mądre uregulowania prawne. Warto dopingować ustawodawcę, żeby przez właściwe, odgórne zarządzenia, umożliwił szybkie i sensowne działanie ośrodkom adopcyjnym. Nie można liczyć na sądowo-proceduralne „jeśli”, nazywane przez niektórych dobrą wolą. Po artykule w jednej z gazet, opisującej sytuację prawną dzieci z okien życia, rzecznik praw dziecka obiecał zająć się sprawą. Oby szybko.
Dlaczego w XXI wieku potrzebne są anonimowe okna życia? Dlaczego kobiety muszą czasem „podrzucić” swoje dziecko, zamiast oddać je z godnością do adopcji? Z wielu rozmów, które przeprowadziłam z pracownikami ośrodków adopcyjnych, wynika, że kobieta, która oddaje swoje dziecko, to wbrew powszechnej opinii nie zawsze osoba z marginesu. To często kochająca matka, która chce dziecku dać lepszą przyszłość. To choćby młoda dziewczyna, która musi ukrywać swój stan nawet przed najbliższymi! Przy jednym z chłopców pozostawionym w krakowskim oknie znaleziono list: „Przepraszam. Kocham cię. Mama”.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się