Nowy numer 17/2024 Archiwum

Marudni nie mają przyjaciół

W człowieku najważniejsze jest wnętrze i to próbuję pokazać w moich rzeźbach – mówi Wojciech Dzienniak

Kto by chciał żyć z marudą? Póki jesteś niepogodzony ze sobą, to nie będziesz do siebie przyciągał ludzi! – mówi Wojciech Dzienniak, rzeźbiarz z Sosnowca i wspaniały człowiek. Jest człowiekiem otwartym i niezwykle sympatycznym, ludzie do niego lgną. Twierdzi, że nie zawsze taki był.
We wczesnym dzieciństwie w pokoju Wojtka wybuchł pożar. Maleństwo zostało dotkliwie poparzone. Cudem przeżyło.

– Zostałem wtedy naznaczony – mówi Dzienniak. – W szkole miałem kilku kolegów, ale pozostali śmiali się ze mnie. Dzieci takie bywają. To jakoś tam boli. Zresztą szkoła do dzisiaj mi się śni po nocach. Budzę się i, uff, co za ulga, że już nigdy nie będę musiał pójść do szkoły – śmieje się.
– Więc jak to możliwe, że po tak trudnych doświadczeniach z dzieciństwa jest Pan pogodny i otwarty wobec ludzi? – pytam. – Bo ja mam już 40 lat! Dużo czasu minęło! Ja bardzo długo nie akceptowałem tego mojego naznaczenia. I do dzisiaj nie jestem z nim całkiem pogodzony. Największym problemem były zarzuty wobec Pana Boga. Oskarżenie: dlaczego tak jest? – mówi.

Niepowtarzalne ziarenko piasku
W młodości Wojciech fascynował się jogą i religiami Wschodu. – Na szczęście szybko zauważyłem, że te wschodnie filozofie to płycizna. Opierają się na obserwacji przyrody. A my nie jesteśmy tylko mózgiem i ciałem. Jest tylko Jeden, który nas zmienia – wyjaśnia.

Przez lata Wojtka zjadały kompleksy. Cierpiał, że nie ma szans u dziewczyn. W liceum po cichu kochał się w prześlicznej Kaśce, którą spotykał na próbach zespołu teatralnego. Ale kochał bez wzajemności.
Aż nadszedł przełom w jego życiu. Wojciech pokonał wielu konkurentów i za drugim podejściem dostał się na Akademię Sztuk Pięknych. – Dojrzałem wtedy swoją niepowtarzalność. Wymyśliłem sobie, że jestem jak zwykłe ziarenko piasku. Ale świat bez tego jednego ziarenka piasku jest już jednak innym światem! – wspomina. – Później pogłębiłem tę myśl przez spostrzeżenie, że Bóg każdego z nas chce. Jeśli zauważysz, że jesteś chciany, to zmienia ci się całe spojrzenie na świat – mówi.

Dzienniak wspomina, że na studiach zaczął się jego duchowy rozwój. – Przylgnąłem do Chrystusa. Tak to jakoś jest, że im bliżej Niego jestem, tym mniej we mnie żalu, oskarżenia o to naznaczenie. Gdybym był na Chrystusa całkiem otwarty, to pewnie mój żal znikłby zupełnie. Różnego rodzaju cierpienia, których nam nie brakuje, nas stwarzają, nas formują. Mogą być przekleństwem, ale mogą być też naszym kapitałem – mówi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy