Córki zabitych na kopalni Wujek podpisały apel o narodowe pojednanie. – To nie znaczy, że ja już biegnę z transparentem, że wszystkim zabójcom przebaczam, i że przed nimi klękam. Ale chcę rozmawiać – mówi Agnieszka Gzik-Pawlak, córka zastrzelonego w czwartym dniu stanu wojennego Ryszarda Gzika.
Tajniak śledzi małą dziewczynkę
Oprócz Jerzego Wartaka i Stanisława Płatka apel podpisał kolejny z uwięzionych za „nieodstąpienie od działalności związkowej” w 1981 roku – Adam Skwira. Czwarty górnik, który za sprzeciw wobec stanu wojennego trafił z kopalni „Wujek” do więzienia, Marian Głuch, już zmarł.
Podpisy złożyły też córki górników, którzy zginęli: Katarzyna Kopczak-Zagórna, Magda Wilk-Bednarczyk i Agnieszka Gzik-Pawlak. Wszystkie trzy są dzisiaj przyjaciółkami, każda na cześć swojego ojca zostawiła sobie po ślubie także panieńskie nazwisko. Te dziewczyny przeżyły koszmar nie tylko dlatego, że zabito im ojców. Służba Bezpieczeństwa także później nie dawała im spokoju. – W czasie pogrzebu nie pozwolili nam wprowadzić ciała ojca do kościoła. Nawet na pogrzebie robili demonstrację siły. A potem, choć miałam dziesięć lat, zwykle w drodze do szkoły śledził mnie esbek. Inny chodził za moją mamą. No w czym mogła im zagrozić dziesięcioletnia dziewczynka? Dzisiaj to jest śmieszne, wtedy nie było – mówi pani Agnieszka.
Agnieszka miała bardzo bliski kontakt ze swoim ojcem, Ryszardem Gzikiem. Chodziła z nim do kina albo na długie spacery. 16 grudnia 1981 roku nagle się to skończyło. Jej mama Krystyna, choć sama zmagała się z potwornym bólem po stracie męża, musiała być dla Agnieszki i matką, i ojcem. Nie mówiąc o tym, że zaharowywała się choćby przy domowych naprawach, z którymi przedtem tak sprawnie radził sobie Ryszard.
Każdy z podpisanych pod tym apelem nosi w głowie takie tragiczne obrazy. Mimo to wszyscy solidarnie złożyli swoje podpisy. Napisali: „Najtrudniejsza sztuka przebaczania nieprzyjaciołom znajduje także wzór w Ojcu Świętym. – On przebaczył temu, który targnął się na jego życie. Nam dokucza ból zadany przez nieporadne polskie sądownictwo i bezkarność zbrodniarzy. Nie chcemy się poddawać uczuciom zemsty, nasze nadzieje na sprawiedliwość oddajemy w ręce Boga Sprawiedliwego i Miłosiernego”.
Płatek: przebaczam wam awansem
Po pierwszym spotkaniu w programie Tomasza Lisa Wojciech Jaruzelski przysłał do podpisanych pod apelem list. Ubolewał w nim, że w telewizji zachował się zbyt nerwowo i emocjonalnie, i wyraził gotowość do kolejnego spotkania. Jerzy Wartak już wstępnie umówił się na takie spotkanie pod koniec maja w Katowicach. Wartak dostaje jednak dzisiaj czasem listy od niezadowolonych, że rozmawia z Jaruzelskim. – Ale ja rozmawiam tylko we własnym imieniu! Każdy z naszej ósemki, która podpisała apel, nieco inaczej to uzasadnia. Sprawa przebaczenia jest kwestią całkowicie indywidualną, nikt nie może przebaczyć za kogoś innego, ale wyłącznie za siebie – wyjaśnia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się