Nowy numer 17/2024 Archiwum

Przekręt Kopycińskiego

Poseł Sławomir Kopyciński (SLD) od kilku tygodni zarzuca Kościołowi, że w wyniku pracy Komisji Majątkowej otrzymał mienie wartości 100 mld zł. Albo kłamie, albo nie potrafi zinterpretować kilku prostych danych.

Aktywność pana posła z SLD można zrozumieć w kontekście zbliżającej się kampanii samorządowej, w której zamierza on ubiegać się o mandat prezydenta Kielc. Stawia przy tym na wypróbowaną z sukcesem jeszcze przez min. Goebbelsa metodę – kłamcie, kłamcie, a z pewnością coś z tego w ludzkich głowach zostanie.

Zapomniał odciąć cztery zera
Kopyciński zaczął licytację w sprawie majątku kościelnego ostro, od kwoty 100 mld zł. Na tyle ocenił wartość mienia, jakie Kościół otrzymał w wyniku decyzji Komisji Majątkowej. Później, gdy absurdalność tej kwoty stała się oczywista nawet dla nagłaśniającej systematycznie jego rewelacje „Gazety Wyborczej”, przedstawił inną liczbę. Tym razem opierając się na dokumencie rzekomo pochodzącym z Komisji Majątkowej, co miało podkreślić źródłowy i wiarygodny charakter jego informacji, mówił, że Komisja przekazała Kościołowi mienie wartości 24 mld zł. Nigdy przy tym nie precyzował, czy podaje kwotę w nominałach sprzed czy po denominacji. Liczyła się cyfra, aby robić odpowiednio wielkie wrażenie. Przez dłuższy czas nie chciał w ogóle ujawnić, na podstawie jakich dokumentów robi taką wyliczankę.

W końcu „Rzeczpospolita” ustaliła, że posługuje się pismem, jakie otrzymał z MSWiA od dyrektora Departamentu Wyznań Religijnych, Mniejszości Narodowych i Etnicznych – Józefa Różańskiego. Jednak, jak słusznie zauważyła autorka tekstu w „Rzeczpospolitej” Ewa Czaczkowska, poseł Kopyciński zupełnie błędnie odczytał treść zawartych tam danych. Z tego wynika, że albo nie umie czytać przysłanych mu dokumentów, albo tylko to udaje. Jedno i drugie zresztą dyskwalifikuje go jako osobę pełniącą służbę publiczną. Dokument, o którym stale mówi pos. Kopyciński, w ogóle nie szacuje wartości mienia zwróconego Kościołowi, ale informuje o „sumie wysokości odszkodowań”. Kwota zresztą także nie jest prawdziwa, gdyż operuje danymi sprzed denominacji w 1995 r. Tymczasem denominacja była w stosunku
10 000 do 1. Kopyciński jednak nie zaprzątał swej poselskiej głowy prostymi wyliczeniami. Po prostu podsumował dane sprzed 1995 r. i po tej dacie wyszły mu 24 miliardy. Zapomniał przy tym o takim drobiazgu, jak odcięcie czterech zer od rachunku.

Czyj to dokument?
Kopyciński stale powtarza, że swoje wywody opiera na dokumentach sporządzonych przez samą Komisję Majątkową. I po raz kolejny ujawnia swoją ignorancję albo celowo wprowadza w błąd opinię publiczną. Dokument, na który się powołuje, jest bowiem jedynie zestawieniem dokonanym przez jedną stronę, czyli przedstawiciela MSWiA. Tymczasem prawo jednoznacznie przesądza, że aby jakiekolwiek działanie Komisji Majątkowej było prawomocne, potrzebna jest wola obu stron, a zwłaszcza parafowanie dokumentów przez obu współprzewodniczących Komisji. To kwestia o dużym znaczeniu, gdyż przesądza, czy dokument, o którym stale mówi pos. Kopyciński, jest stanowiskiem obu stron, czy tylko jednej. Otóż w kontekście wszystkich regulacji prawnych przyjętych przez Komisję należy stwierdzić, że pismo dyr. Różańskiego jest jedynie prezentacją stanowiska strony rządowej, z którym, co także warto podkreślić, strona kościelna nigdy nie była zaznajomiona. Ks. prof. Dariusz Walencik, przedstawiciel strony kościelnej w Komisji, dopiero od Ewy Czaczkowskiej otrzymał dokument, na temat którego toczy się publiczna debata od wielu tygodni. Taki sposób procedowania kompromituje nie tylko pos. Kopycińskiego. Gdyby nie medialne wsparcie, jakie otrzymał ze strony „Gazety Wyborczej”, która każdą bzdurę przez niego wypowiadaną przekuwała na materiał z pierwszych stron, w ogóle nie zasługiwałby na poważne traktowanie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy