Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Szwajcaria Wschodu

Na rumuńskiej Bukowinie mieszkają w zgodzie ludzie dziesięciu różnych narodowości i czterech różnych wyznań. Pojechałem zobaczyć, jak w tej Szwajcarii Wschodu powodzi się Polakom.

Można powiedzieć, że tu Unia Europejska istniała od zawsze – śmieje się Stanisława Jakimowska, redaktor polonijnego pisma „Polonus”. – W Polsce mało kto o nas wie, pewnie dlatego, że radzimy sobie dobrze. Nikt nas nie gnębi, nie próbuje asymilować, więc media o nas nie wspominają – dodaje.

Częstochowska z Kaczyki
Bukowina jest położona na północnym wschodzie Rumunii. Tak jak w Szwajcarii są tutaj piękne, choć nie tak wysokie jak Alpy góry. Do Suczawy, gdzie znajduje się siedziba Związku Polaków w Rumunii, jedziemy samochodem. Przepiękne krajobrazy nie rekompensują nam fatalnego stanu jezdni. To, po czym jedziemy, sprawia, że polskie drogi wydają się nam jedwabiście gładkie. Mnóstwo tu dziur, które zmuszają nas do jazdy z prędkością 20–40 kilometrów na godzinę. W końcu wpadamy w jedną z nich. Kierowca klnie, z trzech kół uchodzi z sykiem powietrze, a do tego jesteśmy poza zasięgiem sieci komórkowej. Na szczęście w pobliżu jest miasteczko Carlibaba, do którego dwóch z nas dojeżdża autostopem. Dzwonimy po pomoc i policję. Wkrótce w warsztacie wszyscy, mechanicy, policjanci i my, pomstujemy na jakość dróg. Jeden z miejscowych wietrzy okazję i chce od nas odkupić samochód. Nie zgadzamy się i ruszamy po kilku godzinach w dalszą drogę.

Dom Polski mieści się w Suczawie w budynku, który wybudowała Polonia na początku XX wieku. Za czasów komunistycznych znacjonalizowano go i oddano Polakom dopiero w latach 90. Prezesem Związku jest Gerwazy Longher. – To częste imię wśród miejscowej Polonii. Nie mam go po kluczniku z „Pana Tadeusza” – śmieje się. – Mamy tutaj własne instytucje, przedstawicieli w parlamencie. Dzieci w szkołach mogą uczyć się polskiego. Konfliktów między mniejszościami a Rumunami nie ma. Pod tym względem faktycznie jest tu jak w Szwajcarii. Wszyscy, bez względu na narodowość, mamy takie same problemy: brak pracy, za mało pieniędzy – tłumaczy. Następnego dnia jedziemy do Kaczyki. To niewielka miejscowość, w której żyją Rumuni, Ukraińcy, Niemcy i Polacy. Kiedyś większość mieszkańców pracowała w kopalni soli, zatrudniającej 800 pracowników. Dziś stara kopalnia jest zamieniona na muzeum, a w nowej pracuje zaledwie 80 osób. Kryzys ekonomiczny dodatkowo pogorszył sytuację, niedawno rząd obciął płace w budżetówce o 25 proc., a emerytury o 15 proc. Choć ludzie żyją tu ubogo, to bieda nie rzuca się w oczy. Domy w wiosce zazwyczaj otaczają malownicze ogródki, dzięki czemu nie widać, że wielu z nich przydałby się remont. – Polacy żyją w Kaczyce od ponad 200 lat – mówi Michał Cehaniuc, na dowód pokazując nam świadectwo maturalne swojego przodka, wystawione jeszcze przez austro-węgierskich urzędników. Wszystkie pieczątki po niemiecku, a nazwa miejscowości... po polsku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy