Nowy numer 17/2024 Archiwum

Demokracja na niby

Wybory prezydenckie w Rwandzie odbędą się 9 sierpnia, a już wiadomo, że wygra je bezapelacyjnie obecny prezydent Paul Kagame. Opozycja się nie liczy, a dziennikarze są uciszani. Tak wygląda akceptowana przez światowe mocarstwa rwandyjska demokracja.

Kigali należy do najprężniej rozwijających się miast świata. Jest też najbezpieczniejszą stolicą Afryki. Władze traktują ją jako wizytówkę Rwandy. Dbają, by sielankowego wizerunku miasta nie zakłócił najmniejszy nawet element, choćby leżący na ulicy papierek. Nowoczesne sklepy pękają w szwach od klienteli, domy ze szkła pną się do nieba, a pobocza zdobią perfekcyjnie przystrzyżone trawniki. Ulicami spacerują dobrze ubrani Rwandyjczycy, wszyscy (zgodnie z nakazem rządowym) mają na nogach buty, a nie klapki. Ten obraz ma przekonać przybyszów z zewnątrz, że żyje się tu bezpiecznie, spokojnie i dostatnio. Reżimowa reklama ma niewiele wspólnego z życiem przeciętnego Rwandyjczyka z dala od stolicy. Zastraszony mieszka w chatach z gliny krytych liśćmi banana i często nie wie, co włożyć do garnka, by wykarmić swoją liczną rodzinę. Centra handlowe w Kigali są dla garstki wybrańców, reszta społeczeństwa zaopatruje się na targowiskach, gdzie kwitnie także handel wymienny. Przepaść między bogatymi a biednymi z roku na rok coraz bardziej się pogłębia. Przybywa, niestety, nędzarzy.

Nie wychylać się
W ostatnich miesiącach w powietrzu wyczuwa się napięcie. Ludzie szukają kontaktów w Kenii czy Tanzanii, by móc wywieźć dzieci i rodzinę poza Rwandę na gorący czas wyborów. – Lepiej siedzieć jak
mysz pod miotłą i nie wychylać się – mówi mi jeden z Rwandyjczyków. Policjanci kontrolujący ruch pojazdów są uzbrojeni w długą broń, co wcześniej nie było praktykowane. Wojsko po zmroku wychodzi na ulice pilnować porządku. Nie wydaje się jednak, by mogło dojść do większych rozruchów, choć obawy oczywiście istnieją i seria wybuchów granatów w Kigali i innych miastach podgrzała atmosferę. Aktualny reżim ze swymi służbami jest wszechobecny i kontroluje dokładnie także życie opozycji. Na kilka dni przed wyborami dostaję z Rwandy wiadomość: „Znaleziono jednego z przywódców opozycji z obciętą głową”. Na myśl przychodzi mi horror z czasów ludobójstwa, kiedy maczeta była najbardziej rozpowszechnioną bronią. Ciało André Kagwy Rwisereka leżało w bagnach niedaleko uniwersyteckiego miasta Butare. Był on wiceprzewodniczącym Demokratycznej Partii Zielonych. Policja mówi, że „zginął w czasie napadu rabunkowego”.

Z tą hipotezą nie zgadza się opozycja, która jednogłośnie domaga się wyjaśnienia okoliczności zbrodni. Pod apelem obok Zielonych podpisały się Zjednoczone Siły Demokratyczne FDU i socjalistyczna partia Imberakuri. O wyjaśnienie okoliczności tej śmierci zaapelował również do prezydenta sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Ban Ki-Moon. Domaga się on też wyjaśnienia przyczyn śmierci dziennikarza Jeana-Léonarda Rugambage. Zginął on 24 czerwca, po tym jak przeprowadził śledztwo dziennikarskie w sprawie dezercji z armii generała Kayumby Nyamwasa, który schronił się w Republice Południowej Afryki. Jego odejście pokazuje zmiany zachodzące w monolicie, jakim przez lata była ekipa Kagame. Silniejsze i niezależne osobowości są albo dymisjonowane, albo same uciekają. Ci, którzy sami odchodzą, muszą zginąć. Także generała próbowano wyeliminować, przeżył jednak napaść zbrojną. Mówi się, że w przyszłości może stać się realnym zagrożeniem dla obecnego prezydenta.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy