Nowy numer 18/2024 Archiwum

Nie popadajmy w zarozumialstwo

Okoliczności śmierci Pana Prezydenta, jego małżonki i innych wybitnych postaci społeczno-politycznej elity Polski nasuwają wielu ludziom metafizyczno-religijne refleksje. Pojawiają się m.in. słowa o ofierze, która nie powinna być zaprzepaszczona. Czym jest ofiara?

W sensie religijnym jest to złożenie Bogu jakiegoś daru, aby przebłagać Go za grzechy i się z Nim zjednoczyć. W znaczeniu bardziej ogólnym ofiara byłaby poświęceniem określonego dobra, by osiągnąć jakieś wartości lub dać o nich świadectwo. Jedną z największych ofiar jest ofiara z własnego życia. Niedoścignionym typem takiej właśnie ofiary jest śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu.

Pasażerowie prezydenckiego samolotu, którzy lecieli do Smoleńska, nie myśleli o oddaniu swego życia. Chcieli oddać hołd tym, którzy 70 lat temu zostali pomordowani w Katyniu. Udali się w podróż nie tylko jako reprezentanci narodu, ale zapewne także z potrzeby serca. Załoga samolotu natomiast i inne służby wykonywały po prostu swoją pracę, choć i oni chcieli oddać cześć ofiarom zbrodni katyńskiej. Niestety, wszyscy ponieśli nagłą śmierć. Nie wiemy nawet, czy w ostatniej chwili swego życia sformułowali wobec Boga, najbliższych, lub wobec samych siebie jakąś myśl.

A jednak, bez względu na to, jak rzeczywiście było, mamy prawo myśleć o tragedii pod Smoleńskiem w kategoriach ofiary. Śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i tych, którzy z nim lecieli do Katynia, jest bowiem jakimś wołaniem za dobrem. Ich śmierć staje się ofiarą w nas, którzy – choć nie potrafimy znaleźć adekwatnych słów – to czujemy, że chcemy być lepsi jako jednostki i jako społeczeństwo. Niekiedy tak bywa, że dopiero ludzka krew, cierpienie i śmierć przełamują niepokonalne – wydawałoby się – bariery. Jeśli w relacjach polsko-rosyjskich nastąpi przełom, jeśli polscy politycy będą bardziej dbali o dobro wspólne, a mniej koncentrowali się na opluwaniu oponentów politycznych, jeśli wreszcie prawda o Katyniu stanie się szeroko znana w świecie, to będziemy mieli prawo powiedzieć, że ofiara złożona pod Smoleńskiem nie poszła na marne.

W tych dniach o Polsce mówi się i pisze na całym świecie. Tragedia, która nas dotknęła, w pewien sposób nas wyróżnia. Przestrzegałbym jednak przed powracaniem do idei: Polska mesjaszem narodów. Nie popadajmy w śmieszne zarozumialstwo, że oto zostaliśmy naznaczeni i wybrani w przeciwieństwie do innych narodów. Co nie znaczy, że Bóg nie oczekuje od nas czegoś szczególnego. Przypominają się wypowiedziane w Krakowie słowa Benedykta XVI: „Wraz z wyborem Karola Wojtyły na Stolicę św. Piotra (…), wasza ziemia stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa. (…) Niech nie zabraknie światu waszego świadectwa”. Te słowa nabrały jeszcze większej mocy po 10 kwietnia 2010 roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy