Zakażmy całkowicie stosowania in vitro – zaproponowało kilkunastu świeckich katolików spod Rzeszowa. Okazało się, że czekały na to tysiące ludzi. Pod projektem komitetu Contra in Vitro podpisało się już 150 tys. osób.
Ich obywatelski projekt zakłada wpisanie całkowitego zakazu in vitro do kodeksu karnego. Teraz sprawą będzie musiał zająć się Sejm. Ma taki obowiązek, jeśli ktoś nadeśle projekt podpisany przez co najmniej 100 tysięcy polskich obywateli. Nie wiadomo, jak posłowie zagłosują. Jednak wszyscy, którzy się pod tym projektem podpisali, już dzisiaj zrobili coś niesamowitego: wprowadzili do debaty publicznej w Polsce wiadomość, że znaczna liczba Polaków chce całkowitego zakazania in vitro. Do tej pory media często sugerowały, że takie zdanie mają jedynie księża. Z materiałów telewizyjnych wiadomości wynikało, że żaden normalny człowiek oczywiście się z nauką Kościoła w sprawie in vitro nie zgadza... Okazało się, że taki obraz świata istniał wyłącznie w głowach poprawnych politycznie dziennikarzy.
Lawina podpisów
Te 150 tysięcy podpisów to w dodatku jeszcze nie koniec. Codziennie do siedziby komitetu Contra in Vitro w Tyczynie pod Rzeszowem listonosz przynosi nowy, gruby plik kopert. W środku zawsze jest dwa lub trzy tysiące nowych podpisów. A nieraz też po kilka słów zachęty od ludzi z całej Polski. „Przesyłamy 297 podpisów, które udało nam się zebrać wśród przyjaciół i rodziny. Trzeba nieść idee życia na całą Polskę. Tym sposobem najlepiej pokażemy, że idee Jana Pawła II są dla nas ważne” – napisali Wanda i Marek Pelcowie. Emil Drabicki z Rzeszowa napisał: „Serdecznie dziękuję Wam za przeciwstawienie się zalegalizowaniu w Polsce »zapłodnienia na szkle«, czyli in vitro. Z moimi bliskimi i przyjaciółmi zebraliśmy 150 podpisów”. Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym w Tarnowie przysłała 216 podpisów. W diecezji przemyskiej świeccy katolicy z Akcji Katolickiej chodzili z listami po domach. Zebrali dotąd aż 16,5 tysięcy podpisów. – Podpisy przysyłają jakieś stowarzyszenia, które ja pierwszy raz na oczy widzę, o proszę, np. Towarzystwo Przyjaciół Tarnawy – pokazuje koperty Jacek Kotula, przewodniczący komitetu Contra in Vitro.
Odważna Kamila
Podpisy zbierają ludzie odważni, którzy nie boją się bronić w dyskusji swoich poglądów. Jak to wygląda? Czytelnik z Rybnika opisał to w liście do „Gościa”. On sam pytał kolegów z pracy na osobności. Jednak jego żona Edyta miała trudniej, bo nie miała możliwości pytać indywidualnie, tylko na głos, grupowo w kilku biurach. Czytelnik opisuje: „Wsiedli na nią bliscy współpracownicy, ale doświadczyła czegoś pięknego i tragicznego zarazem, co doprowadzało ją do łez jeszcze kilka dni po powrocie z urzędu (przypominam, że Edytka jest na wychowawczym). Otóż przy najbardziej zażartej dyskusji pełnej sprzeciwów i podniesionych głosów, wstała nagle z miejsca dziewczyna, której Edyta nie znała i przerywając durne gadki o prawie do dziecka, powiedziała wszem i wobec, że od półtora roku stara się z mężem o dziecko, prawdopodobnie nigdy go mieć nie będzie, ale nie ma chorych ambicji, żeby iść po trupach i listę podpisze. Zrobiło się nagle bardzo cicho, Kamila złożyła podpis i wyszły z Edytą na korytarz, po czym Kamila rozpłakała się. Edyta do dziś się trzęsie na to wspomnienie. Kamila pożyczyła listę, żeby zebrać jeszcze jakiś podpis. Zapewniliśmy Kamilę o modlitwie i Was proszę o pomoc w tej materii” – napisał czytelnik. W niektórych diecezjach podpisy zbierają też parafie, jeśli lokalny biskup wyraża zgodę. – Ciekawe, że im mniejsze parafie, tym ludzie w nich są bardziej aktywni. Aż mnie coś za serce chwytało, kiedy np. z parafii Łazówek w diecezji drohiczyńskiej, liczącej 660 wiernych, przyszły do nas 242 podpisy – pokazuje Jacek Kotula. – To znaczy, że tam podpisał się prawie co drugi parafianin! – dodaje.
Nie handluj ludźmi
W związku z lawiną podpisów szef komitetu Jacek Kotula ostatnio zwołuje przez telefon swoich przyjaciół nawet co drugi dzień. Wieczorami, po pracy, przyjeżdża po siedem, osiem osób. Niektórzy nawet ze swoimi dziećmi licealistami, które też chcą pomóc. Robią sobie mocną kawę, a potem przez dwie lub trzy godziny liczą podpisy. – Każdy podpis dokładnie sprawdzamy. Jeśli podpisujący się zrobił jakiś błąd, np. przy numerze Pesel wpisał o jedną cyfrę za mało, to już nam tego podpisu w Sejmie nie zaliczą – tłumaczy Jacek Kotula. Ludzie z komitetu są związani z najróżniejszymi katolickimi ruchami. Jest kilku „neonów”, czyli członków neokatechumentu, są ludzie z Akcji Katolickiej czy Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, jest emerytka z Rzeszowa, która działa w Rodzinie Radia Maryja, jest doktor prawa i adwokat. Ich projekt przewiduje sankcje karne dla pracowników laboratoriów, którzy wbrew prawu przeprowadzaliby w Polsce in vitro. Proponują, żeby za doprowadzenie do zapłodnienia ludzkiej komórki jajowej poza organizmem matki groziła kara pozbawienia wolności do 3 lat.