Nowy numer 17/2024 Archiwum

Bronimy naszych racji

Z posłem Pawłem Kowalem*, wiceprzewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS, o naszych celach w Brukseli rozmawia Andrzej Grajewski

Andrzej Grajewski: Pański klub sejmowy topnieje, spada poparcie wyborcze, a Pan ucieka do Brukseli?
Paweł Kowal: – Parlament Europejski jest częścią naszej rzeczywistości i ważnym miejscem zabiegania o nasze narodowe interesy. Przy moich zainteresowaniach te wybory to nie ucieczka od polityki, ale próba uprawiania jej w innej skali.

Ale właściwie po co Pan się tam wybiera?
– Podróżuję po Polsce, uczestniczę w debatach i spotkaniach, gdzie szczegółowo mówię o tym, co się liczy w tych wyborach. To przede wszystkim przyszły budżet Unii, polityka spójności i troska o to, aby Polska skorzystała, wielkość dopłat do rolnictwa. Mnie szczególnie będą interesowały bezpieczeństwo energetyczne, walka z kryzysem, otwarcie na Wschód, relacje Unii z Ukrainą i Rosją. Także prawa człowieka, koncepcje rozwoju Unii w przyszłości. Słuchałem dzisiaj kazania biskupa Wiktora Skworca w Tarnowie – zgadzam się z nim, że jako chrześcijanie, Polacy, nie możemy zapomnieć, że w Brukseli trzeba walczyć o poszanowanie dla życia, o prawa rodziny. Kto za nas to zrobi? Parlament Europejski jest miejscem, gdzie powstają strategiczne plany rozwoju Wspólnoty, i uchodzi za najważniejsze miejsce w strukturach unijnych, ważniejsze od Komisji Europejskiej i Rady.

To Pan teraz o tym mówi, ale miliony Polaków oglądają telewizyjne reklamówki na temat posła Palikota czy senatora Misiaka. Nie słyszałem w nich o polityce spójności czy dopłatach dla rolników.
– Czy problem upadających stoczni, o którym mówimy w jednym ze spotów, nie jest problemem do debaty w tej kampanii? Jak najbardziej jest, gdyż jest to konkretna kwestia, w której decyzję podejmowała Bruksela, a jej skutki odczuwamy w Szczecinie, Gdańsku czy Gdyni. Niektórzy przyzwyczaili się rozmawiać o Polsce w Europie bez jakiegokolwiek konkretu, jak o niebieskich migdałach.

Spot nie jest o tym, jak pomóc stoczniom, ale przyłożyć Platformie. Stoczni nie uratowały także poprzednie rządy.
– Rozliczamy rząd, który jest, a nie analizujemy ciągu wydarzeń od decyzji rządu Rakowskiego o zlikwidowaniu stoczni. Powinno nas zastanowić, że nawet były komisarz europejski Gunther Verheugen wyraża wątpliwość, dlaczego Polska niewystarczająco starała się o stocznie. A my będziemy pytać w kampanii, dlaczego polski rząd nie zabiega o zgodę na pomoc dla stoczni, kiedy Francuzi pomagają swoim bankom i przemysłowi motoryzacyjnemu, kiedy to samo robią Niemcy. Kiedy Jarosław Kaczyński jako premier rozmawiał o tym z przewodniczącym Barroso, powiedział wyraźnie, że problem stoczni jest kluczową sprawą – i symbolicznie, i w sensie konkretnych skutków. Są w polityce sytuacje, gdy jeden przywódca mówi drugiemu: to jest dla mnie fundamentalne i to powinno być uwzględnione.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy