Nowy numer 15/2024 Archiwum

Dziecko dla geja

Czy tajemniczy milioner sprawi, że decyzja odebrania dwójki dzieci dziadkom i oddania ich do adopcji homoseksualistom zostanie cofnięta?

Ta nieprawdopodobna, a jednak prawdziwa historia wydarzyła się w Szkocji. A wydaje się, że mogła zaistnieć tylko na kartach powieści Orwella. Historia tej adopcji wywołała burzę w Szkocji. Mimo protestów dziadków, służby socjalne Edynburga podjęły decyzję, by parę ich wnuków adoptowali geje. – Pracownicy socjalni stwierdzili, że „jesteśmy zbyt starzy na wychowywanie dzieci” – mówi oburzony dziadek. Wraz z żoną chciał stworzyć pięcioletniemu chłopcu i jego czteroletniej siostrzyczce rodzinny dom. Przez dwa lata małżeństwo walczyło o możliwość adopcji wnucząt. Matce dzieci – uzależnionej od heroiny narkomance, która obecnie przechodzi kurację w zakładzie zamkniętym – już wcześniej odebrano prawa rodzicielskie. Dziadkowie zajmowali się dziećmi córki od urodzenia, ale dwa lata temu służby socjalne miasta doszły do wniosku, że małżonkowie są zbyt starzy i schorowani, by wychowywać dzieci. 59-letni mężczyzna, pracownik rolny, cierpi na dusznicę. Babcia dzieci ma 46 lat, jest cukrzykiem. Dzieci odebrano dziadkom dwa lata temu. Przez cały ten czas, w czasie przesłuchań w sądzie rodzinnym, przebywały w rodzinie zastępczej. Dziadkowie wobec presji służb socjalnych i zapewnień, że dzieci zostaną adoptowane przez kochającą rodzinę, poddali się. Nie wiedzieli, że ta „kochająca rodzina” to para homoseksualistów. – Nie jesteśmy uprzedzeni, ale niech nam ktoś wyjaśni, jak można uznać wychowanie dzieci przez dwóch mężczyzn za najlepsze rozwiązanie? – mówi dziadek dzieci. Wraz z żoną podjął walkę o odzyskanie wnucząt. Pracownik socjalny ostrzegł ich jednak, że jeśli będą protestować, mogą mieć kłopoty z widzeniami z wnukami.

Decyzja służb socjalnych wywołała falę oburzenia w całej Szkocji. Zaprotestował Kościół katolicki, ukazało się mnóstwo artykułów prasowych i reportaży telewizyjnych krytykujących decyzję. Dziadków nie stać na prowadzenie przewlekłej procedury sądowej, kwestionującej przyznanie dzieci gejom. Jak się jednak okazało, nie wszystko zostało stracone. Szansą dla zrozpaczonych dziadków i ich wnuków jest wsparta przez Kościół katolicki w Szkocji decyzja anonimowego multimilionera, który zaoferował sfinansowanie działań prawnych mających na celu zastopowanie tej adopcji. Sprawą tą ma się zająć zespół prawniczy „z najwyższej półki”. Rodzina dzieci ma nadzieję, że postępowanie sądowe zmieni decyzję instytucji opiekuńczej miasta. Ale odwrócenie tego procesu jest bardzo trudne. Szkocja szybko dogania w sferze obyczajowej najbardziej „postępowe” kraje. Już dwa lata temu w programie edukacyjnym dla publicznej służby zdrowia znalazło się zalecenie, by nie używać w pracy z pacjentami homofobicznych wyrazów. Okazuje się, że na przykład słowa mama i tata mogą obrażać osoby homoseksualne. Dlatego należy pamiętać o tym, by w rozmowach z dziećmi zastępować je słowami rodzic, opiekun lub wychowawca. Z kolei małżonkowie to partnerzy czy bliscy. Szpitale mają też być zaopatrywane w czasopisma i plakaty homoseksualne. Zgodnie z zaleceniami programu, pracownicy służby zdrowia przejdą odpowiednie szkolenia, by uczyć się rozmawiać, nie obrażając seksualnych mniejszości.

Homoseksualiści mogą adoptować dzieci w Szkocji od 2006 roku. Ustawę przyjął szkocki parlament, chociaż z prowadzonych wtedy konsultacji wynikało, że zdecydowana większość obywateli była jej przeciwna. Obecnie okazuje się, że ustawa ta i sposób jej wykonania przez sądy i służby socjalne służą wpływowemu homoseksualnemu lobby. Bo jakże inaczej można nazwać odebranie dzieci dziadkom, czyli najbliższej rodzinie, i oddanie ich parze gejów, mimo że o adopcję ubiegały się też normalne rodziny. Również argumenty, na podstawie których odebrano dzieci, nie mają wiele wspólnego z logiką. Przecież kobiety rodzą również dzieci po czterdziestce i nikt ich im nie odbiera, tak samo jak ludziom chorującym. Decyzja opieki społecznej z Edynburga nasuwa jeszcze jedno pytanie. Jak daleko może sięgać ingerencja prawa, władz i instytucji państwowych czy lokalnych w życie rodziny? Przypomina się horror znany z doświadczeń sowieckich, kiedy państwo było wszechmocne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza