Nowy numer 17/2024 Archiwum

Nie taki Czeczen straszny

Czeczenia? To chyba gdzieś w... Cze...chach – mówi 8-letni Patryk z Katowic. Jego skromna wiedza nie przeszkadza mu jednak siedzieć w jednej ławce z chłopcem z Czeczenii i pomagać mu w znalezieniu się w polskiej szkole.

Do katowickiej Szkoły Podstawowej nr 22 chodzi od 1 września 50 dzieci z Czeczenii. To mieszkańcy pobliskiego ośrodka dla imigrantów, w którym od maja mieszka około 300 Czeczenów. – Na początku była niepewność – przyznaje Anna, której syn chodzi do klasy z małymi Czeczenami. Gdy dyrektor szkoły Halina Wiencek-Kipka dowiedziała się, że jej placówka ma przyjąć sporą grupę Czeczenów, zorganizowała najpierw zebranie, w którym wzięli udział czeczeńscy rodzice oraz polscy nauczyciele. Były rozmowy indywidualne z przedstawicielami każdej z rodzin, żeby dowiedzieć się, do jakich szkół chodziły ich dzieci, czy cierpią na jakieś choroby, jakie interesują ich zajęcia dodatkowe itp. – Rozmowy okazały się bardzo rzeczowe. Od razu było widać, że są to często ludzie dobrze wykształceni. Wszystkie czeczeńskie dzieci zapisały się na zajęcia komputerowe – mówi pani dyrektor.

Myślałam, że będzie gorzej
3 września szkoła zorganizowała zebranie z udziałem czeczeńskich i polskich rodziców. Odzew polskich rodziców był bardzo pozytywny. – Wzruszyła mnie matka rodziny wielodzietnej, która przyniosła dla uczniów z Czeczenii szkolną wyprawkę – mówi pedagog, dodając, że także inni rodzice przekazywali przez swoje dzieci prezenty w postaci piórników, długopisów i innych artykułów szkolnych. Polskie dzieci dość naturalnie przyjęły nowych kolegów i koleżanki. – Bójki? Zdarzają się, ale i tak myślałam, że będzie gorzej – mówi pani dyrektor. Każde dziecko czeczeńskie dostało polskiego „anioła stróża” – rówieśnika, z którym siedzi w ławce i który mu pomaga, mówi, kiedy trzeba coś przepisać z tablicy itp.

Konflikty
Z porozumiewaniem się z Czeczenami jest trochę kłopotu. – Dwadzieścia lat nie mówiłam po rosyjsku – przyznaje pani dyrektor, która ma na biurku kieszonkowy słownik polsko-rosyjski. Łatwiej jest ze starszymi dziećmi, bo chodziły już do rosyjskich szkół, gorzej z młodszymi, bo mówią tylko po czeczeńsku i nie znają jeszcze zasad szkolnej dyscypliny. Co wyróżnia czeczeńskich uczniów, prócz kaukaskiej urody? – Chłopcy są bardzo wysportowani. Świetnie grają w piłkę. Polskie dzieci z otwartymi buziami patrzą, co Czeczeni potrafią wyprawiać na szkolnym placu zabaw – mówi pani dyrektor. Poza szkołą nie zawsze jest tak dobrze. W prasie znalazły się opisy spięć, w których wina leżała pewnie po jednej i po drugiej stronie. Kierownik ośrodka dla Czeczenów poprosił miejscowego proboszcza, ks. Jerzego Słotę, o pomoc w załagodzeniu sytuacji. – W kościele i na katechezie mówimy o tolerancji. Musimy się do siebie przyzwyczaić. To wymaga czasu – mówi proboszcz. Jak mówi jedna z czeczeńskich uczennic, Esita, bywa, że Polacy mówią do nich „bardzo brzydkie słowa”. – Co wtedy robię? Robię tak, jakby to nie było do mnie – mówi dziewczynka. Nauczyciele bardzo ją chwalą. Od 3 miesięcy uczy się polskiego, ale dużo już rozumie i potrafi nieźle mówić. Zna też trochę angielski i niemiecki. Jej rodzina, podobnie jak zdecydowana większość Czeczenów nie chce osiedlić się w Polsce na stałe. – Wyjedziemy do Austrii albo wrócimy do Czeczenii. Tęsknię za babcią, która tam została, za resztą rodziny – mówi Esita.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy