Znak krzyża dzieli chrześcijan?

Jacek Dziedzina: Polski bramkarz Artur Boruc, grający w piłkarskiej drużynie Celtic Glasgow, otrzymał upomnienie od szkockiej prokuratury za wykonanie znaku krzyża podczas meczu z drużyną Rangers Glasgow. Dlaczego, skoro na innych stadionach Europy taki gest nie wzbudziłby kontrowersji?

Ks. Paul M. Cornay: – Boruc przeżegnał się, stojąc naprzeciw kibiców drużyny Rangers. Trzeba pamiętać, że drużynę Rangers wspierają protestanci, a Celtic katolicy. Prokuratura oficjalnie też podała, że całe zachowanie Boruca było prowokacyjne wobec fanów Rangers.

Szkocki Kościół zaprotestował. Czy sprawa była na tyle ważna, że musiał zabrać głos?
– Kościół katolicki stwierdził, że to jest alarmujące zjawisko, kiedy ktoś jest oskarżany o kryminalne zachowanie, wykonując gesty religijne.

Trudno jednak zrozumieć ten konflikt: dlaczego znak krzyża jest w Szkocji znakiem podziału między protestantami i katolikami? Protestanci nie żegnają się?
Wykonywanie znaku krzyża jest utożsamiane w Szkocji z katolicyzmem. W decyzji prokuratury o upomnieniu Boruca pojawiło się zdanie, że gest krzyża był uczyniony specyficznie, aby wyrazić antagonizm z Rangersami. Problem polega na tym, że tradycyjnie mecze między Rangers i Celtic były sposobem na wyrażenie swoich poglądów politycznych. Fani Celtic często przychodzili, żeby wyrazić swoją sympatię dla katolickiej IRA [Irlandzkiej Armii Republikańskiej]. Mecz między tymi drużynami jest zawsze wyrazem głębszych podziałów i konfliktów. Zatem policja twierdzi, że gest Boruca był wykonany tylko po to, żeby sprowokować reakcję protestanckiej części kibiców. Sam Boruc tego nie skomentował.

* Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Szkocji

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

rozmowa z ks. Paulem Cornay *