Nowy numer 17/2024 Archiwum

Mamy gaz czy nie?

Może się okazać, że znowu zabraknie nam gazu. Przed tygodniem na łamach GN wicepremier Pawlak przy-znał, że dostawy niebieskiego paliwa na podstawie kontraktu jamalskiego skończą się 20 października tego roku. A nowej umowy ciągle nie ma.

Choć mocno krytykowane, nowe porozumienie gazowe z Rosją zostało wynegocjowane przez nasz rząd wiele miesięcy temu. Zgodziły się na nie rządy Polski i Rosji. Dogadały się nawet firmy – polskie PGNiG i rosyjski Gazprom – które mają zajmować się wydobyciem i dystrybucją paliwa. Tyle tylko, że umowa niewielu się podobała.

Za dużo i za długo
Polska zużywa ok. 15 mld m sześc. gazu rocznie. Około 5 mld m sześc. wydobywamy sami, ok. 5 mld m sześc. sprowadzaliśmy z Rosji, ok. 5 mld m sześc. z innych państw, m.in. Kazachstanu, Uzbekistanu i Azerbejdżanu. Nowa umowa gazowa zakładała zakup od Rosji prawie 11 mld m sześc. gazu. Po co nam tak dużo? Resort gospodarki twierdzi, że gaz kupowany z tzw. innych kierunków bardzo często jest gazem rosyjskim. Nie ma możliwości przetransportowania na przykład z Kazachstanu gazu inaczej niż przez rurociągi należące do rosyjskiego monopolisty. Podpisując jeden kontrakt, porządkujemy sprawy i kończymy – jak twierdzi Waldemar Pawlak – z wieloletnią obłudą. Ministerstwo Gospodarki twierdzi też, że zapotrzebowanie na gaz w Polsce będzie rosło. Krytycy kontraktu są zdania, że kupowanie tak dużych ilości od jednego dostawcy oznacza przekreślenie innych projektów dywersyfikacyjnych, np. budowy gazoportu, który miał przyjmować gazowce przewożące skroplone paliwo na przykład z Kataru. W Ministerstwie Gospodarki słychać jednak głosy, że budowa gazoportu ciągle się oddala. Nie do końca wiadomo, kiedy inwestycja się zakończy. Kilka dni temu okazało się, że Niemcy zgłaszają pretensje do sposobu, w jaki został oceniony wpływ inwestycji na środowisko. Dwa dni później Komisja Europejska stwierdziła, że nasze dotacje nie są zagrożone. Gazoport w Świnoujściu jest zagrożeniem dla niemieckich interesów gazowych. Dokładnie w te same – ekologiczne – tony uderzała Polska, próbując zablokować budowę gazociągu łączącego po dnie Bałtyku Rosję z Niemcami. Krytycy umowy z Rosją zwracają uwagę na to, że kontrakt obejmuje rekordowo długi okres, bo aż 27 lat (do 2037 r.). Pytany o to wicepremier Pawlak twierdzi, że 20–25-letnie kontrakty energetyczne w Europie to standard, a krytykom nowej umowy gazowej zależy nie tyle na tym, żeby umowy gazowej nie podpisywać, ile na tym, żeby nie podpisywać niczego z Rosją. Ma rację. Wiemy, że Moskwa nie jest przewidywalnym partnerem handlowym. Szczególnie jeżeli w grę wchodzi sprzedaż surowców energetycznych.

Komisja mówi „nie”
Teraz do „krajowych” krytyków umowy dołączyła Komisja Europejska i uznała ją za niezgodną z unijnym prawem. Zaoferowała Polsce pomoc w dopracowaniu umowy, by była ona zgodna z europejskimi przepisami. Tyle tylko, że na nową wersję wcale nie musi zgodzić się Moskwa. Poza tym 1,5 miesiąca (tyle czasu będzie jeszcze obowiązywała stara umowa z Rosją) to za mało, żeby rozpocząć i zamknąć nowe negocjacje, a następnie przeprowadzić umowę długą ścieżką legislacyjną. Co Komisji Europejskiej się nie podoba? Na przykład to, że w umowie ustalony jest stały zysk firmy, która będzie odpowiedzialna za tranzyt gazu. Jej stawki mają być tak ustalane, by w 2045 r. firma miała dokładnie 21 mln zł zysku. Komisji nie podoba się także zakaz reeksportu gazu i to, że Gazprom dostaje preferencyjne warunki na transport gazu przez Polskę aż do 2045 r. I najważniejsza sprawa – według przepisów unijnych, operator gazociągu powinien być niezależny od obydwu stron kontraktu. Tymczasem w umowie polsko-rosyjskiej istnieje zapis, że gazociągiem ma zarządzać należący do Skarbu Państwa Gaz-System. Z zarzutami Komisji nie zgadza się Waldemar Pawlak. Twierdzi, że „wykraczają one poza obecnie obowiązujące przepisy dyrektyw”. W Ministerstwie Gospodarki uzyskaliśmy informację, że wicepremier chce wyjaśnić wszystkie wątpliwości w czasie spotkania z Guentherem Oettingerem, komisarzem ds. energii. Ma do niego dojść 6 września w Brukseli. Gdy zamykaliśmy ten numer GN, nie były jeszcze znane ustalenia wynikające z tego spotkania. Co ciekawe, w sprawie Nord Stream – bałtyckiego gazociągu, wspólnego dzieła Rosji i Niemiec, Komisja Europejska nie zgłaszała żadnych uwag dotyczących na przykład niezależności operatora rurociągu od sprzedającego i od kupującego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy