Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Po co Brytyjczykom monarchia?

Na śmierć Elżbiety II jedni reagują tanią egzaltacją, inni pewnym lekceważeniem. W jednym i drugim przypadku brakuje zrozumienia tego, czym właściwie jest Korona brytyjska.

Zostawiam na boku refleksje w rodzaju: umarł przede wszystkim człowiek, pomódlmy się o spokój duszy – i tyle w temacie. To jasne, że dla zmarłej królowej w tej chwili ważne jest już wyłącznie jej spotkanie z Bogiem. Jednak dla tych, którzy zostają po tej stronie życia, nadal ważne jest to wszystko, co reprezentowała, tworzyła i przekazała kolejnemu pokoleniu Elżbieta II.
Można o sprawie pisać tak, jak przez całe dekady o monarchii pisały brytyjskie i światowe bulwarówki: skupić się na rodzinnych perypetiach, skandalach, podziałach, plotkach itp.  Można – z drugiej strony – przyjąć postawę zupełnie przeciwną i uznać, że to tylko jeden wielki teatr, zabawa reliktami przeszłości i niepotrzebna pompa wokół oderwanej od realnego życia rodziny królewskiej.   

Czytaj też: Selfie bez Elżbiety

Jest jednak i trzecia możliwość – próba spojrzenia na brytyjską monarchię, a właściwie na Koronę (za chwilę wyjaśnię subtelną różnicę), jak na zjawisko, które mówi nam więcej o świecie, w którym żyjemy, niż nam się wydaje. Przy takim podejściu monarchiczna tradycja Wielkiej Brytanii, również w jej współczesnym kształcie, okazuje się czymś zdecydowanie większym niż polityczną cepelią, kosztownym rytuałem czy echem dawnej świetności imperium. To nawet dużo więcej niż mocna marka, dająca wymierne korzyści budżetowi państwa (z licznych analiz wynika, że każdy funt wydany na utrzymanie monarchii zwraca się gospodarce i bezpośrednio budżetowi wielokrotnie) i ułatwiająca prowadzenie interesów politycznych na całym świecie jako element tzw. soft power państwa.

Jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, Korona brytyjska waży jeszcze więcej niż wszystkie wyżej wymienione wartości dodane. To coś w rodzaju materiału budowlanego, który pozwala trwać i funkcjonować państwu i społeczeństwu. Ten budulec jest do tego stopnia ważny, że Brytyjczykom nie przeszkadza nawet wewnętrzna niespójność, niejasność królewskich prerogatyw ani też liczne paradoksy, które stanowią część Korony. A ta pozostaje, mimo wszystko, świadectwem istnienia wartości nieprzemijalnych, zdolnych przetrwać najbardziej burzliwe zmiany cywilizacyjne. Nie żeby monarchia strzegła tych wartości w sposób wzorcowy. Przeciwnie – burzliwa historia rodziny królewskiej pokazuje, że doniosłość i godność miesza się z bezdusznością i cynizmem tego systemu i tworzących go osób.  

Czytaj też: Plany na dziesięć dni po śmierci królowej Elżbiety II

Jeśli jednak mimo tych oczywistych ludzkich słabości monarchia brytyjska otoczona jest nadal takim kultem, to dlatego, że ona sama też pozostaje służebna w stosunku do…Korony. I tu dochodzimy do pewnej różnicy, która zasygnalizowałem wyżej. Trafnie ten niuans opisał Norman Davies w monumentalnym dziele „Wyspy”. Autor przytacza m.in. fragment Kodeksu pracowników służby państwowej z 1999 roku: „Urzędnicy służby państwowej pozostają w służbie Korony”. Nie monarchii, ale Korony. Oczywiście, zapis ten bezpośrednio dotyczy relacji osób sprawujących realną władzę w państwie (premierów) z osobą panującą, czyli monarchą. Ale mimo wszystko nawet monarcha pozostaje niejako na służbie rzeczywistości, która go przekracza i której on ma być tylko sługą. I żeby rozwiać wątpliwości, Norman Davies dodaje: „Można by uznać, że twierdzenie tego rodzaju podkreśla kluczową rolę monarchii w ustroju Wielkiej Brytanii. W rzeczywistości jednak abstrakcyjne pojęcie »Korony« mogłoby istnieć nadal gdyby monarchii zabrakło”.

Jeśli więc ciągle ponad 60 proc. Brytyjczyków nie dopuszcza nawet myśli o likwidacji monarchii, to nie dlatego, że chce uczestniczyć w historycznym teatrze, zabawie w króla i czytać o kolejnych skandalach na dworze; nawet nie tylko dlatego (choć to argument niebagatelny), że kraj zwyczajnie na tym zarabia. Likwidacja monarchii byłaby likwidacją Korony, która mimo wszystko scala to społeczeństwo i pozwala rozkojarzonym i pogubionym cywilizacyjnie Brytyjczykom zachować jeden z ostatnich stałych punktów odniesienia.

Po co Brytyjczykom monarchia?   Brytyjska flaga opuszczona została do połowy masztu. PAP/EPA/TOLGA AKMEN

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny