Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Polscy chrześcijanie pilnie potrzebni!

Jacek Dziedzina: Wiemy już trochę o kontekście politycznym konfliktu w Czadzie. Trochę mniej mówi się o sytuacji chrześcijan w tej wojnie. Czy są oni bardziej wystawieni na niebezpieczeństwo niż inne grupy?

Abp Mathias N’Garteri Mayadji: – Przede wszystkim pamiętajmy, że wszyscy mieszkańcy Czadu są ofiarami tego konfliktu, nie tylko chrześcijanie. Chociaż, rzecz jasna, chrześcijanie zamieszkujący południe Czadu są bardzo dyskryminowani od czasu, gdy w latach 90. muzułmanie przejęli większość urzędów. I nie tylko przejęli, ale też zaczęli blokować dostęp do nich chrześcijanom. Osoby, które zdobyły wykształcenie, mają szerokie kompetencje, ale nie mogą ich wykorzystywać. Co najwyżej katolik z wykształceniem wyższym może być zastępcą, ale nie szefem.

Jednocześnie chrześcijanie nie włączają się do tego konfliktu...
– Mieszkańcy Południa są za demokracją, więc nie biorą udziału w rebelii. Ale nie będzie można zaprowadzić pokoju w kraju, jeśli Południe nie włączy się w rozwiązanie tego konfliktu. Południe jest bardziej wykształcone, więcej tam inteligencji.

Mają się włączyć zbrojnie?
– Nie, chodzi o to, żeby prowadzony był dialog i chrześcijanie z Południa powinni w nim uczestniczyć.

Czy Kościół w Czadzie ma jakieś narzędzia pomocy?
– Obecnie Kościół jest jedyną siłą, która prawdziwie posiada zdolność pomocy rozwojowej, m.in. w nauce, w edukacji. Diecezja N’Djamena ma trzy obozy na terenie Darfuru, które prowadzi, i tam zajmuje się wszystkim. A organizacje ONZ-owskie zajmują się każdą jedną sprawą. To jest źle zorganizowane i pieniądze idą w powietrze. W trzech obozach jest 40 tys. ludzi, za których diecezja zobowiązała się wziąć odpowiedzialność. Kościół jest też bardzo zaangażowany w pomoc uchodźcom z Darfuru. Jesteśmy jedyną organizacją, która wykonuje wszystkie czynności samodzielnie. Rozdawanie żywności, ubrania, edukacja dzieci uchodźców, zalesianie terenów zniszczonych przez uchodźców, którzy uciekali razem z bydłem. To trzeba odnowić, użyźnić itd. Problemem jest też brak wody. Trzeba budować kanalizację.

Z tak dużego chrześcijańskiego kraju, jakim jest Polska, macie chyba niewielką pomoc?
– Faktycznie, uważam, że obecność Polaków nie jest tam wystarczająco widoczna. Chodzi głównie o księży, misjonarzy. Nie jest ich wielu. To są 22 osoby w całym Czadzie. Pomoc jest naprawdę pilnie potrzebna. Życzyłbym sobie, żeby chrześcijanie w Polsce, która dla mnie jest modelem chrześcijańskiego kraju, byli pełni wiary i zaangażowania. Chciałbym więc prosić, żeby Polska pomogła nam nie tylko materialnie, ale też duchowo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny