Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Dwie strony medalu

Jego życie było nieustannym wspinaniem się pod górę. Za każdym razem, gdy stawał na szczycie, zły los zrzucał go w dół. Nic jednak nie zdołało go złamać.

Janusz Kusociński w 1932 roku w Los Angeles wywalczył drugi w historii polskiego sportu złoty medal olimpijski, wyprzedzając w biegu na 10 000 metrów niepokonanych dotychczas Finów. Dwukrotnie bił rekordy świata, dwadzieścia pięć razy rekordy Polski. W 1934 roku zdobył wicemistrzostwo Europy w biegu na 5000 metrów. Był dziesięć razy mistrzem Polski w biegach na różnych dystansach. Stał się ulubieńcem kibiców, którzy nazywali go „Kusy”. W 1931 roku wygrał plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na najlepszego polskiego sportowca. To jedna strona medalu. A druga? Połowa jego trwającej dziesięć lat kariery biegacza to leczenie różnych ciężkich kontuzji. Kiedy katorżniczą pracą osiągał sukces, wkrótce nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Leczenie trwało wtedy znacznie dłużej niż dziś, ale „Kusy” nigdy się nie poddawał i zawsze wracał na bieżnię. Wreszcie w 1939 roku osiągnął życiową formę – przygotowywał się do olimpiady, która miała się odbyć w 1940 roku. Znów bił rekordy, wygrywał zawody. Niestety, 1 września wszystkie plany runęły w gruzach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy