Gorące źródła Europy: Pachnie kadzidło przywiezione przez mnichów ze świętej góry Athos, jaszczurki wygrzewają się na rozgrzanych murach a Bułgarzy zapalają świece w Baczkowskim Monasterze. I czekają na chwilę, gdy ziemia pod Kristovą Gorą rozstąpi się, a ukryte w niej drzewo krzyża objawi się w pełnej krasie.
Samochód wspina się po serpentynach wąskich dróg. Widoki zapierają dech w piersiach. Rodopy – potężne, postrzępione dzikie góry przypominają nasze Tatry. Jedziemy do skrytych w dolinach monasterów. Roślinność rozsadza skały, wodospady z hukiem spadają w rozpadliny gór, a z samochodowych głośników sączy się bałkańska muzyka. Toni Dimitrova śpiewa: „Na krańcu Europy żyjemy sobie jak w raju, mówią o nas, że jesteśmy biedni, ale my wiemy, że i tak jesteśmy »naj«. Jeden pije, drugi płaci. Mamy wirusa, który nazywa się bałkański syndrom”. To wirus nieuleczalny. Nawet w tętniącym życiem Baczkowskim Monasterze.
Miód, kawa i kundel
Pielgrzymi mijają kilkadziesiąt barwnych straganów. Półki uginają się od miodów, rachatłukum – tureckiego przysmaku, na grillach skwierczą podłużne kotleciki – kebapczety. Aromat kawy miesza się z intensywnym zapachem lip. – Jesteśmy narodem przesiadującym z lubością w kawiarniach. A także w najrozmaitszych jadłodajniach, piwiarniach, restauracjach i gospodach. Spędzamy tam duży kawał życia. Typowe dla Bułgarii, ale też całych Bałkanów – wyjaśnia w książce „Jak Ślązak z Bułgarem” katolicka dziennikarka, urodzona w Sofii Alina Petrowa-Wasilewicz. Dokoła monasteru gwar. Wystarczy jednak przekroczyć próg klasztoru, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. W cerkwi Świętej Bogurodzicy z 1604 roku przyjemny chłód. Ludzie kupują świece i zapalają je pod cudowną ikoną Maryi. Baczkowo to drugi co do wielkości, po Riłskim, monaster w Bułgarii. Wielu Bułgarów uważa jednak, że to on jest duszą bułgarskiego prawosławia. Otoczony ze wszystkich stron pasmami zielonych Rodopów został założony już w 1083 r. przez dwóch Gruzinów – dowódcę wojsk bizantyjskich Grigorija Bakurjani i jego brata Abbasija. W czasach panowania tureckiego monastyr stał się jednym z głównym ośrodków, dzięki którym przetrwały religia, piśmiennictwo i tożsamość narodowa Bułgarów.
Bułgarska Cerkiew odradza się po latach nieprawdopodobnych represji. Choć w liczącym ponad 7 mln ludności kraju jest ok. 6 mln prawosławnych, tylko kilka procent systematycznie praktykuje, a ok. 30 proc. nawiedza świątynie w czasie wielkich świąt. Do Kościoła katolickiego przyznaje się 0,6 proc. mieszkańców. Nad wejściem do klasztoru ogromny napis: „Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie”. Bram cerkwi strzegą archanioły namalowane przez Zachariego Zografa w połowie XIX wieku. W monasterze mieszka dziś 9 mnichów. Teraz chowają się przed skwarem w cieniu krużganków. Jeden z nich, staruszek z siwą brodą, rozmawia z nami przy bramie. Podobno robi znakomite wino i rakiję. Ale sekretu jej produkcji nie zdradzi. Kryją go potężne mury monasteru. Na rozgrzanym bruku leży kundel. Leniwie wstaje, przeciąga się i wlecze się do klasztornego źródełka. Chłepce wodę, która, jak wierzą pielgrzymi, ma uzdrawiające właściwości.
Prośby rozrywają dachy
Z Baczkowa jedziemy do innego klasztoru: niedalekiej Kristovej Gory. Mnisi mieszkają tu od XI wieku. Na kilkunastu kapliczkach rozsianych na wzgórzu nowiutkie dachówki. Zmieniono je niedawno, bo pod stare wierni wciskali karteczki z prośbami. Było ich tak dużo, że rozrywały dachy, a woda zalewała piękne freski. Nic dziwnego, że w centralnym miejscu Kristovej Gory mnisi wywiesili tabliczkę: „Kto wkłada kartki pod dachówki, nie szanuje Bożej prawdy. Bóg nas powołał do wewnętrznej modlitwy w sercu. Czy On pomoże bardziej temu, kto rozwala jego kapliczki? Nie ufajcie zabobonom, ale wierzcie w Boże słowa. On wie, czego potrzebujemy, zanim Go o to poprosimy”. Dziś wierni nie wkładają już próśb pod rdzawoczerwone dachówki. Zapisują je w opasłych zeszytach. Znajdujemy je w każdej kapliczce. Szkolny brulion z okładką z serialu „Friends” leży u stóp ikony świętego Mikołaja, Wertuję go. Ogromna większość to prośby o zdrowie. – Opiekuj się moją córką – notowała w brulionie kobieta z Płowdiw. – Spraw, bym znalazła człowieka, który zostanie dobrym ojcem dla mojego dziecka. Rozbite rodziny, tykająca bomba demograficzna i wielka ilość aborcji to ogromny problem Bułgarii. Bułgarzy z niepokojem spoglądają na wioski położone w południowo-wschodniej części kraju. Mieszkający w nich Turcy (około 10 proc. obywateli kraju) rosną w silę. Przed zjazdem z autostrady z Sofii do Baczkowa drogowskaz: Istambuł. Setki audi i mercedesów na niemieckich i austriackich „blachach” mkną w stronę pobliskiej granicy.
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się