Nowy numer 17/2024 Archiwum

A co ślub zmieni w moim życiu?

Myśl: Chociaż świat i życie są darem Stwórcy, to istnieją jeszcze inne, większe, sięgające wieczności, dary Boga

Heńka spotkałem w Jaworzynce (oczywiście Tatry), nie widzieliśmy się dawno. Pogadaliśmy trochę. Przyszła do niego młoda kobieta, prosząc o chrzest dziecka. Nie znał jej, pyta więc o ojca. Z odpowiedzi zrodziło się kolejne pytanie – o „jakiś” ślub. O jakiś zapytał, bo domyślił się, że są to ludzie niczym – prócz dziecka – nie związani. Tak w istocie było. A może nawet mniej. Mniej? Tak, mniej. Bo pierwszym poziomem mówienia o małżeństwie jest związek naturalny. Czyli mężczyzna i kobieta żyjący razem bez żadnych zobowiązań prawnych. Razem. A jeśli jedno tu, a drugie całkiem gdzie indziej? Może to być sytuacja tymczasowa, ale dziecko tymczasowe nie jest. Dlatego to „mniej”. Druga płaszczyzna – to związek prawa cywilnego. Trzecia – małżeństwo sakramentalne.

A to dokonuje się we wspólnocie Kościoła i według jego praw. I właśnie do tego Heniek zaczął przekonywać ową młodą mamę. Bezskutecznie. Aż w końcu wypaliła: „A co ślub zmieni w moim życiu?”. I co odpowiedziałeś? „Dokładnie tyle, ile chrzest ma zmienić w życiu pani syna”. To nie jest żonglowanie słowami. Te słowa ujmują istotę sprawy. A cały kłopot w tym, że Heniek i owa parafianka myślą dwoma różnymi „językami”. Owszem, oboje używają polskich słów, ale wypowiadane przez nich zdania mają w świadomości każdego z nich inne znaczenie. W efekcie ich myśli rozmijają się. Nie ma możliwości porozumienia. Dlatego wtedy stanęło na niczym, choć sprawa miała dalszy ciąg, ale to już inny temat.

A chrzest i ślub (mam na myśli sakramentalny) zmieniają w życiu człowieka wszystko. Bo chociaż świat i życie są darem Stwórcy, to istnieją jeszcze inne, większe, sięgające wieczności, dary Boga. Zarówno chrzest, którego domagała się dla dziecka owa kobieta, jak i ślub, którego domagał się ksiądz, otwierają drogę do tych wielkich Bożych darów. Tyle że ona tych darów nie widziała. Językiem katechizmu wypada to nazwać brakiem wiary – jako że wiara jest widzeniem niewidzialnego. Ktoś powie: ale przecież przyszła prosić o chrzest dziecka. To prawda. A jednak postawiła pytanie, które może oznaczać brak wiary. A może tylko nie zrozumiała wymowy swojego pytania? – zaoponujesz. Możliwe.

Nie zrozumiała, bo nie rozumie języka wiary. Nie rozumiejąc – nie jest w stanie pojąć wymagań płynących z darów Boga. I to jest trudność coraz częściej wracająca w duszpasterstwie – nie tyle sama sprawa ślubu, co właśnie problem nieznajomości języka wiary przez ludzi, którzy formalnie do Kościoła należą. Jak ten brak nadrobić? Trudny to problem. O tyle trudniejszy, że wszyscy – także wierzący – są bombardowani wypowiedziami dziennikarzy, którym język wiary jest zupełnie obcy. A szkolna nauka religii wydaje się pod tym względem mało skuteczna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej