Nowy numer 18/2024 Archiwum

Start kampanii

Politycy myślą, iż wszyscy patrzą na świat tak samo jak oni

Skończyły się igrzyska – pomyśleli politycy, i zabrali się za kampanie wyborcze. Piszę to w liczbie mnogiej, bo w tym roku czekają nas różnorakie wybory, na razie wiadomo o prezydenckich i samorządowych. W tych najważniejszych – prezydenckich – ewidentny kandydat ustąpił miejsca swoim kolegom, którzy teraz wodzą się nawzajem za łby, a nas wszystkich na pokuszenie. Trzeba jeszcze dodać, że oprócz kandydatów, którzy ewentualnie mają szansę w wyborach prezydenckich, występuje w nich mnóstwo postaci, które takich szans raczej nie mają. Na przykład wątpię, żeby był sens wydawać pieniądze na kosztowną kampanię dla Andrzeja Olechowskiego. Nie wierzę, żeby znaczący sukces mógł odnieść Jerzy Szmajdziński.

Cokolwiek zabawnie wygląda kandydatura Ludwika Dorna, która potwierdza jedynie wcześniejszą obserwację, że politycy myślą, iż wszyscy patrzą na świat tak jak oni. Jeżeli Jarosław Sellin przypuszcza, że Ludwik Dorn jest zaskoczeniem, to, niestety, głęboko się myli i wprowadza tym samym w błąd nie tylko potencjalnych wyborców, ale przede wszystkim swoją partię Polska Plus oraz samego Dorna. Kandydatura Dorna to realizacja zasady Gronkiewicz-Waltz: jeśli zewsząd słyszysz, że nadajesz się na prezydenta, to pora kandydować (tak właśnie uczyniła p. H. G.-W. w wyborach 1995 r. i zdobyła nieco ponad 2 proc. głosów). Kandydaci PO wykrwawiają się na pojedynki między sobą i z posłem Palikotem, który chce zrobić wrażenie, że to on rozdaje karty.

Zbigniew Ziobro domaga się, by kandydował Lech Kaczyński, który odkłada wszelako decyzję do kwietnia. PSL, czyli partia chłopska, proponuje babę, p. Ewę Kierzkowską (przepraszam za tę „babę”, cieszę się, że i w wyborach prezydenckich ostrożnie wprowadzana jest ,,kwota” – nie mylić z „parytetem”). Kiedy problem jest trudny, trzeba sięgnąć do internetu, bo tam znajdziemy odpowiedź na każde pytanie, w tym i na takie, którego nigdy nie postawiliśmy. W internecie pojawia się kandydat niezależny, i nie jest to p. Kononowicz z Białegostoku (ten, co domagał się, żeby „w ogóle nie było niczego”).

Tym razem jest to niejaki Roman Włos z Katowic. Ma on bardzo atrakcyjny program: „Las to zdrowie”, „Żyj dostatnio”, „Tanie latanie dla każdego” – mogą Państwo interpretować te hasła jakkolwiek, rzeczywistość i tak przerośnie Wasze marzenia. W ciągu najbliższych paru miesięcy pojawi się jeszcze legion kandydatów, tego towaru nigdy u nas nie brakowało. Niestety, nie zbliżymy się ani na centymetr do poznania człowieka, któremu chcielibyśmy powierzyć stanowisko prezydenta wszystkich Polaków.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej