Nowy numer 13/2024 Archiwum

Kochajmy się!

Najważniejsze, że sami lubimy się coraz bardziej

Wkrótce 11 listopada i jak zwykle część z nas będzie narzekać, że nastrój za mało świąteczny. Ponieważ jednak z roku na rok święto „wrasta” w kalendarz, coraz więcej osób stara się znaleźć sposób jego uczczenia. Już kiedyś, gdy na tych łamach skarżyłem się na wizualną obojętność (bo nie wierzę, że ktoś tak naprawdę może być obojętny na narodową świąteczność), odezwali się czytelnicy, którzy flagowali, pedałowali, wędrowali, śpiewali – wszystko ku chwale ojczyzny, czy to w maju, czy w listopadzie. Zdaje się, że przede wszystkim jeszcze parę lat temu nie bardzo było wiadomo, z czego i jak się cieszyć. Teraz, mimo ostatnich zawirowań globalnych, nastrój jest chyba mimo wszystko lepszy.

Co prawda narzekać mogą ci, którzy w grudniu zaczynają studiowanie nowego kalendarza od dogłębnej analizy „przedłużonych” weekendów. Ostatnio nasza złotówka nieco się osłabiła wobec innych walut, więc świętowanie za granicą będzie droższe, co najbardziej martwi cudzoziemców. Ale w kraju też może być pięknie, choć niestety drogo jak zawsze (ale i tu zaczyna działać zdrowy duch konkurencji, bo pełno jest ofert rabatów i upustów dla miłośników listopadowych mgieł). W tych trudnych dla narodowej waluty czasach cudzoziemcy, a może jeszcze bardziej rodacy czasowo przebywający na imigracji, podnoszą nasze morale. Ostatnio nawet do mnie, pracownika niedofinansowanego szkolnictwa wyższego, zwracano się z zagranicy o pożyczkę. Może dlatego, że akurat euro szybowało ku czterem złotym i pożyczka wydawała się tania. Czyż jednak prośba ze strefy euro o pożyczkę w złotówkach nie jest miodem lanym na serce patrioty, nawet jeśli opróżnia jego portfel?

Są w ojczyźnie rachunki krzywd, jak pisał poeta przy zupełnie innej okazji, ale jeszcze niedawno nikt by z nami nie rozmawiał o pieniądzach, a dzisiaj na aukcjach internetowych licytowana jest Islandia, a nie Polska. Mimo spadku złotówki, zabiegają o względy Polaków koncerny samochodowe – chcę wierzyć, że nie z rozpaczy, ale z rozeznania rynku. Szkoda tylko, że nie rozeznali możliwości parkingowych. Tutaj, jak doświadczaliśmy podczas ostatnich wizyt na cmentarzach, sytuacja wymaga niezwłocznego uruchomienia programu budowy miejsc postojowych – może pójdzie łatwiej niż z autostradami? Najważniejsze jednak, że sami lubimy się coraz bardziej. Jest to zgodne z duchem i dyrektywami Unii Europejskiej, która zaleca nam kochać wszystkich dookoła. Jako naród chrześcijański pamiętamy, że bliźniego trzeba kochać jak siebie samego – zatem w myśl wskazań wieszcza kochajmy się (by umieć kochać innych).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej