Nowy numer 17/2024 Archiwum

Normalność

Ludzie stali się bardziej odporni na słowotok lejący się z ekranów i głośników

Życie naukowe pulsuje równym rytmem przez cały rok, ale w czerwcu i we wrześniu rytm ten wydaje się jakby żywszy. Przede wszystkim dlatego, że te dwa miesiące są najlepszą porą do organizowania konferencji. W każdym razie dotyczy to mojej osoby, więc zdarza się, że odklejam się od rzeczywistości i zanurzam w matematyce. Tak było również w ubiegłym tygodniu. Jednak nawet najdłuższe zanurzenie musi się kiedyś skończyć, jeśli człowiek nie chce utonąć. Łapię więc oddech i przypomina mi się, że mam pisać felieton do GN.

Ponieważ straciłem kontakt z „realem”, zacząłem dzwonić po znajomych, żeby się dowiedzieć, co ich nurtuje i o czym chcieliby przeczytać w przyszłym tygodniu. Okazało się, że moi znajomi też się „odkleili”. Dokładniej 60 proc. oświadczyło, że jakoś nie mieli okazji do słuchania wiadomości w ostatnim czasie, 34 proc. nie potrafiło wskazać żadnej interesującej sprawy do skomentowania w felietonie, 2 proc. myślało, że stroję sobie z nich żarty, 3 proc. zaczęło wyliczać katastrofy i skandale, a 1 proc. przeprosiło, że nie wiedzą, co odpowiedzieć, bo nie są miejscowi. Krótko mówiąc – normalność. Pamiętam bowiem, że jeszcze całkiem niedawno, przebywając w krajach zachodnich, czułem się nieco wyobcowany, ponieważ tubylcy w ogóle nie zaprzątali sobie głowy polityką i jej okolicami. Bardziej ich interesowało, ile kosztuje w tym tygodniu benzyna albo masło.

Ekscytowali się również wynikami meczów koszykówki, prognozami pogody i zdrowiem przyjaciół. Tamtejsze środki masowego przekazu stosowały się do społecznego zapotrzebowania. Kiedyś zdarzyło mi się przebywać parę tygodni w stanie Kentucky, gdzie lokalna telewizja w ramach serwisu zagranicznego nadawała informacje z sąsiedniego stanu Ohio – w tym pasjonującą historię o utrudnieniach w ruchu lotniczym z powodu wizyty prezydenta Clintona. Okazuje się, że i w naszym rozpolitykowanym społeczeństwie coś drgnęło: ludzie stali się bardziej odporni na słowotok lejący się z ekranów i głośników. Bardziej ich interesuje nagłe oziębienie atmosfery niż temperatura uczuć, jakie do siebie żywią poszczególne partie polityczne.

Zwłaszcza nieszczęśnicy, którzy są uzależnieni od centralnego ogrzewania, mają teraz co innego na głowie: odziedziczony po komunizmie „sezon grzewczy” jeszcze się nie rozpoczął i trzeba marznąć we własnym mieszkaniu. A politycy niestety tym problemem się nie zajmują, bo pewnie mają własne ogrzewanie. Inne kwestie są trzeciorzędne wobec nagłego ochłodzenia ocieplającego się klimatu. Zwłaszcza te, które rozgrzewają żądne sensacji media.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej