Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Skąd się biorą dzieci?

W „medialnej” Polsce przyjęło się uważać, że posiadanie i wychowywanie dzieci to sprawa znacznie bardziej prywatna niż seks

Spór wokół „becikowego” wywołał krótką i dość powierzchowną dyskusję o polityce państwa wobec rodziny, dyskusję, która równie szybko ucichła, jak się rozpoczęła. Nie wydaje się, by wypłacanie najbiedniejszym rodzinom jednorazowego, większego zasiłku porodowego mogło zatrzymać dramatyczny spadek dzietności polskich rodzin. To raczej forma doraźnej pomocy dzieciom, które rodzą się w mniej zamożnych rodzinach. Wyższe „becikowe” nie zapowiada też nowej polityki państwa wobec rodzin. Rząd zdaje się sygnalizować, że chciałby coś zmienić w tej kwestii, ale nie może, bo budżet państwa na żadną poważną rewolucję nie pozwala. W poprawce do budżetu obok „becikowego” zaproponowano wydłużenie urlopu macierzyńskiego o dwa tygodnie. Rząd wysyła więc prorodzinne komunikaty, ale na poważną debatę o tym, co trzeba zrobić, by rodzenie i wychowywanie dzieci przestało być głównie prywatną, dość kosztowną przyjemnością rodziców, na razie się nie zapowiada.

Prywatne dzieci
Do takiej debaty potrzebne są media i przekonanie środowisk opiniotwórczych, że warto o tej sprawie dyskutować. Tymczasem znacznie większe zainteresowanie budzą inne prywatne przyjemności obywateli, z których liczne parady uczyniły publiczną, fundamentalną dla demokracji w Polsce sprawę. Trudno sobie wyobrazić podobne demonstracje na rzecz prorodzinnej polityki państwa. Media pokazałyby przede wszystkim okrycia głowy i roszczeniowe postawy ich uczestników. Trudno też wyobrazić sobie rodziców, którzy wychodzą na ulice, by domagać się większej, systemowej pomocy państwa w opiece nad dziećmi. W Polsce nie wypada publicznie demonstrować własnej słabości i nieporadności. Co pomyślałyby dzieci demonstrujących rodziców? Że są nie dość kochane i nie dość chciane? I te wysoce prawdopodobne komentarze: jak cię nie stać na dziecko, to po co było rodzić?
A przecież problem jest prawdziwy i poważny. Rodzice zwykle nie liczą kosztów utrzymania dzieci, fachowcy i politycy powinni. Utrzymanie i wykształcenie trójki dzieci to równowartość dużego, jednorodzinnego domu.

W „medialnej” Polsce przyjęło się uważać, że posiadanie i wychowywanie dzieci to sprawa znacznie bardziej prywatna niż seks. Nie przypominam sobie, by postulat wspólnego opodatkowania partnerów homoseksualnych określono jako przejaw postawy roszczeniowej. Domaganie się ulgi podatkowej czy zwiększenia kwoty wolnej od podatku dla rodzin z dziećmi, spotyka się z takim zarzutem. Być trendy oznacza dzisiaj pokpiwać z „becikowego” i prorodzinnej polityki państwa. „Światli” obywatele pochylają się z troską nad budżetem, a nie nad pustymi kołyskami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy