Nowy numer 17/2024 Archiwum

Zaufanie

Jeśli pozwolimy sobie wmówić, że Polska dzieli się na lepszą i gorszą, trudno będzie skleić nieodpowiedzialnie rozbitą wspólnotę

Sejm udzielił mniejszościowemu rządowi K. Marcinkiewicza wotum zaufania. Wszyscy posłowie SLD i PO, partii, która nieznacznie przegrała z PiS, głosowali przeciwko powołaniu tego rządu. Różnice programowe, osobowościowe i polityczne interesy okazały się zbyt duże, by powołać gabinet PiS–PO. Trudno to wyjaśnić wyborcom, których w kampanii zapewniano o nieuchronności powstania koalicji konserwatywno--liberalnej oraz o wielu zbieżnościach programowych obu partii. Liderzy zapewniali, że wspólnie chcą działać na rzecz uzdrowienia państwa i gospodarki.

Niemiecki kompromis
U naszych zachodnich sąsiadów sytuacja wydawała się podobna. Przedterminowe wybory odbyły się w Niemczech 18 września, tydzień wcześniej niż w Polsce. Wybory wygrała koalicja CDU/CSU, ale jej przewaga nad SPD okazała się nieduża i stworzenie rządu tylko przez chadeków lub tylko przez socjaldemokratów okazało się niemożliwe. Partie z przeciwnych stron sceny politycznej rozpoczęły rozmowy nad wspólnym programem tzw. wielkiej koalicji.

Po czterech tygodniach ciężkich negocjacji powstał 100-stronicowy projekt umowy. Mimo dużych różnic programowych, doświadczeni i biegli w swoim rzemiośle politycy znaleźli wyjście z sytuacji. W. Thierse (SPD) podsumował rezultat tak: „Obie strony mogą być w równym stopniu zadowolone, co niezadowolone”.

Kompromis objął wiele szczegółowych ustaleń; przyjęto stopniowe podniesienie wieku emerytalnego z 65 do 67 lat, zmniejszenie ochrony pracowników przed zwolnieniami oraz zniesienie wielu ulg i subwencji. Rozwiązaniom „liberalnym” towarzyszą „solidarne”, np. wprowadzenie podatku (45 proc.) od rocznych dochodów przekraczających 250 tys. euro i uruchomienie programu inwestycyjnego wartości 25 mld euro w celu ożywienia koniunktury gospodarczej. W umowę wpisano „wagę stosunków z USA”, „dalszą integrację europejską” oraz powstanie w Berlinie „widocznego znaku” upamiętniającego wypędzenia zamiast Centrum dla Wypędzonych. Wynik rozmów pokazuje, że liderzy obu partii musieli wielokrotnie ustępować ze swoich racji na rzecz porozumienia.

W przyszłym tygodniu umowa koalicyjna będzie tematem zjazdów wszystkich trzech partii (CDU, CSU, SPD) i jeżeli delegaci wyrażą zgodę na taki jej kształt, 22 XI Bundestag wybierze A. Merkel na nowego kanclerza Niemiec.

Nie porównuję sytuacji w Polsce i Niemczech po to, by zwiększyć poziom frustracji moich rodaków i głosić, iż niemieckie rozwiązanie jest lepsze. Wielu niemieckich komentatorów, związkowców i przedstawicieli przemysłu ostro skrytykowało treść umowy. Chcę jednak zauważyć, że niemieccy politycy zrobili wszystko, by swoim wyborcom dać rząd silny, stabilny, cieszący się większościowym poparciem wiarygodnych partii. Potraktowano poważnie konsekwencje wyniku wyborów i powołano rząd „równowagi” między CDU/CSU i SPD. A wymóg zatwierdzenia umowy koalicyjnej przez zjazdy delegatów trzech partii dowodzi, że ich przywódcy wiedzą, co to jest demokracja wewnątrzpartyjna. Nic dziwnego, że frekwencja wyborcza w Niemczech jest wyższa niż w Polsce. I to nie z powodu dobrze zredagowanych apeli intelektualistów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy