Kibole, goodbye!

Po ostatnich zamieszkach w Wilnie po raz kolejny powróciło pytanie: Jak poskromić kibiców chuliganów. Anglicy już dawno znaleźli na nie odpowiedź.

Katarzyna Jaklewicz, dziennikarka niezależna, mieszka w Londynie; konsultacja: Paweł Sikora

|

18.07.2007 12:00 GN 29/2007

dodane 18.07.2007 12:00

Kilka tygodni temu umówiłam się ze znajomą. Stacja metra Wembley, sobota, godzina 12.00. Normalne miejsce, normalna pora. Tak się przynajmniej wydawało. Kiedy jednak wsiadłam do metra jadącego w kierunku Wembley, zorientowałam się, że coś jest nie tak.

Wagony wypełniali prawie sami panowie w najróżniejszym wieku, rozmawiali jakoś głośniej niż Anglicy mają w zwyczaju, a zamiast książek czy gazet (tubylcy czytają w metrze nawet podróżując w największym ścisku i stojąc na jednej nodze) dzierżyli w dłoniach puszki z piwem. Jeszcze tylko rzut oka na stroje (Oczywiście! Klubowe koszulki!) i już nie miałam wątpliwości – wsiadałam do pociągu wypełnionego przez kibiców. Jak się potem okazało zmierzali oni na mecz Manchester Utd.–Chelsea, rozgrywany na otwarcie nowego stadionu na Wembley.

Czy miałam ochotę uciekać? W pierwszym odruchu – tak. Po chwili zorientowałam się jednak, że oprócz kieszonkowców, którzy mogą skorzystać z zatłoczenia, właściwie nie ma czego się obawiać. Całość przypominała raczej zakrapianą wycieczkę szkolną niż wypełnione kibicami – wandalami „pociągi śmierci”. W Wielkiej Brytanii nie zawsze jednak tak było.

Tottenham, Chelsea i siekiery
Z angielskiego wywodzi się nie tylko pojęcie fair play (uczciwa gra), ale też słowo „chuligan”. Mianem hooliganism, określano od końca XIX w. agresywne działania ulicznych gangów. Samo słowo hooligan pochodzi zaś – według różnych teorii – albo od nazwiska Patricka Hooligana, członka jednego z takich właśnie gangów, albo od nazwy gangu Hooley działającego wówczas w londyńskiej dzielnicy Islington.
Tak czy inaczej hooliganism w coraz większym stopniu kojarzony z wybrykami „kibiców”, przez ponad wiek istnienia pociągnął za sobą dziesiątki, jeśli nie setki ofiar.

Na przełomie stuleci bandy kibiców miała już większość angielskich klubów. Sytuacja zaostrzyła jeszcze bardziej się w latach 60. minionego stulecia. Upadek niektórych gałęzi przemysłu pociągnął za sobą wzrost bezrobocia, a w efekcie frustrację młodzieży. Mecze stały się miejscem jej rozładowywania. Największą nienawiść żywiły do siebie dwie londyńskie drużyny – „Chelsea Headhunters”, czyli „Łowcy głów” z dzielnicy Chelsea, i Tottenham.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Katarzyna Jaklewicz, dziennikarka niezależna, mieszka w Londynie; konsultacja: Paweł Sikora