Nowy numer 17/2024 Archiwum

Trudna misja

Rozmowa z Radosławem Sikorskim, byłym ministrem obrony narodowej, senatorem PiS

Andrzej Grajewski: Panie Senatorze, po co jedziemy do Afganistanu?
Radosław Sikorski: – Po to, żeby pomóc demokratycznemu rządowi Afganistanu rozciągnąć swą władzę na wszystkie prowincje tego kraju, a tym samym zapobiec temu, aby Afganistan na powrót stał się centrum światowego terroryzmu. To w Afganistanie działała al Kaida, która zaatakowała naszego sojusznika, Stany Zjednoczone. W ataku 11 września 2001 r. zginęło więcej ludzi niż w czasie japońskiego uderzenia na Pearl Harbor.

Czy wyprawa do Afganistanu wynika z wcześniejszych zobowiązań?
– Oczywiście. Polska podejmowała decyzję o udziale w tej misji już jako członek NATO. Decyzje w Sojuszu zapadają jednomyślnie. Nasz ambasador mógł w czasie głosowania w 2003 r., a więc za poprzedniego rządu, podnieść rękę i powiedzieć: – Polska się nie zgadza. Wówczas tej operacji by nie było. Przypomnę jednak, że NATO uznało, że uderzenia na Nowy Jork i Waszyngton miały wszelkie znamiona agresji wymagającej sojuszniczej reakcji, co stanowi artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego. Za słowami muszą iść czyny.

Gdzie będą nasze bazy?
– Głównie na południowo-wschodnich rubieżach Afganistanu, w pobliżu granicy z Pakistanem. Ten odcinek jest kluczowy dla rozwoju sytuacji w Afganistanie, gdyż jest to obszar częściowo kontrolowany przez talibów, którzy otrzymują wsparcie z Pakistanu. Naszym celem będzie zapewnienie stabilizacji strefy przygranicznej.

Jakie są najważniejsze cele polityczne tej akcji?
– Danie rządowi prezydenta Hamida Karzaia czasu na zorganizowanie struktur władzy afgańskiej – armii i policji, tak aby to one mogły przejąć kontrolę nad rejonami, które NATO odbija z rąk talibów.

Czy rozsądne jest zaczynanie trudnej operacji w Afganistanie przy jednoczesnej kontynuacji misji w Iraku?
– Ja byłem innego zdania. Chciałem zrealizować zapowiedź prezydenta Kaczyńskiego, że zostajemy w Iraku tylko do połowy bieżącego roku. Później miała już być tylko likwidacja obozowisk. To, że taktycznie, doraźnie, nasi żołnierze wzięli tam udział w jednej czy drugiej operacji, nie jest czymś nadzwyczajnym. Ale jednak aktualne jest pytanie, jak długo chcemy być jeszcze w Iraku i czy chcemy dźwigać ciężar dwóch dużych misji. Uważam, że Polska, w sensie politycznym, co mogła osiągnąć w Iraku, już uzyskała.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego