Nowy numer 17/2024 Archiwum

Przepraszam, czy tu biją?

Do czego prowadzi wprowadzanie równościowych parytetów w sztuce w dłuższej perspektywie?  

Tegoroczna uroczystość wręczenia Oscarów dowiodła, że jeżeli jesteś znaną i wpływową gwiazdą możesz  publicznie uderzyć kogoś, kto ci się nie podoba, a następnie  usiąść na widowni, wulgarnie zrugać komika  i za kilkanaście minut  odebrać nagrodę. A później po niezbornych i nie do końca zrozumiałych tłumaczeniach otrzymać owacje. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że te żenujące sceny pozostaną w pamięci uczestników uroczystości dłużej niż filmy. Z pewnością w przyszłym roku oscarowi prezenterzy, a szczególnie komicy, zastanowią się nim  błysną jakimś żartem i zapytają, czy tu biją. 

Oscary w najważniejszych kategoriach, za najlepszy film i reżyserię, przypadły kobietom. Faworyzowane, obsypane 12 nominacjami „Psie pazury” Jane Campion przegrały z „CODĄ” Sian Heder. „CODA” jest sprawnie nakręconym, choć mało oryginalnym remakiem francuskiego filmu „Rozumiemy się bez słów” z 2014 roku. To nasycony emocjami film o dojrzewaniu, rodzinie i o tym, że nie należy marnować danego nam przez Boga talentu. W odróżnieniu od wielu filmów i seriali serwowanych nam obecnie „CODA”  przekazuje pozytywny wizerunek rodziny, w tym wypadku głuchej. 

Z kolei „Psie pazury” Jane Campion musiały zadowolić się nagrodą za reżyserię. Osadzony w realiach Dzikiego Zachodu pseudowestern czołowej filmowej feministki Film podejmuje najważniejszy problem z jakim zmagają się bohaterowie dzisiejszego kina, czyli odkrywanie seksualnej tożsamości we wszelkich aspektach. Opatrzona cynicznym zakończeniem perwersyjna opowieść o ukrytym homoseksualiście będącym jednocześnie homofobem dzięki potężnej promocji wzbudziła zachwyt krytyków.   

Jeżeli wziąć pod  uwagę ilość zdobytych Oscarów największym wygranym konkursu okazała się „Diuna” Denisa Villeneuve'a. Nominowany w 10 kategoriach film zdobył aż 6 statuetek, jednak trudno w nim znaleźć prócz imponujących efektów specjalnych, coś naprawdę oryginalnego. 
Wyniki tegorocznego konkursu świadczą, że  tendencja do spychania na drugi plan wartości artystycznych filmów nabiera rozpędu. Jurorzy za wszelką usiłują wynagrodzić rzeczywiste i rzekome błędy popełniane w przeszłości w stosunku do wszystkich społeczności, które uważają się za dyskryminowane. Do czego  prowadzi wprowadzanie równościowych parytetów w sztuce w dłuższej perspektywie?  Wydaje się, że do kulturalnej degrengolady. Niewiele brakuje, by proces nominacji filmów do konkursu przypominał działania komisji selekcyjnej, która wybierała filmy na festiwale  filmowe w Moskwie w czasach ZSRR. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza