Chłopcy nie pozwolą skrzywdzić Wiktorii

„Tylko żeby było zdrowe”. Mateusz nie lubi tego sformułowania. Kiedy miała się narodzić Wiktoria, myślał: A co jeśli nie będzie. Odrzucimy ją?

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

21.03.2022 14:25 GOSC.PL

dodane 21.03.2022 14:25
0

Chłopcy nie pozwolą skrzywdzić Wiktorii. Czterej bracia kochają swoją małą 2,5-letnią siostrę, która na świat przyszła z zespołem Downa. Kiedy Maria Kwiecień była w ciąży, nic nie wskazywało na to, że dodatkowy chromosom zostanie darowany ich dziecku. Były co prawda dwie sytuacje, które pokazywały pewne niejasności w rozwoju - przypomina sobie ojciec dziecka Mateusz. Ale kolejne badania rozwiały ich obawy.

"Wiktoria jest darem, który nauczy mnie miłości, odkryje nowe jej pokłady" - myślała Maria po narodzeniu córki, kiedy już zapadły wszelkie diagnozy. "Oczywiście były emocje, był pewien stres, ale nie było pytań w rodzaju: «Dlaczego nas to spotkało, dlaczego właśnie my?». Była za to ogromna miłość i była radość z narodzin Wiktorii". 

Mateusz, którego córka owinęła sobie wokół palca, dodaje, że to, co dzieje się z mężczyzną, któremu rodzi się córka, jest czymś niesamowitym, jest doświadczeniem nie porównywalnym w żaden sposób z ojcostwem w stosunku do syna, a w przypadku Mateusza aż czworga chłopaków.

Kiedy Wiktoria przyszła na świat, mieszkali jeszcze w Anglii. Jak mówią: Bóg tak prowadził ich życie, że przez pewien czas żyli z dala od domu. Mieszkali na obczyźnie, gdzie mogli liczyć jedynie na wsparcie przyjaciół czy znajomych, którzy zresztą bardzo mocno troszczyli się o nich i byli pomocni, zwłaszcza, gdy Maria była jeszcze w szpitalu. Po powrocie też nie zabrakło pomocy. Wszyscy czuli, że nowa sytuacja, również zdrowotna, ich dziecka wymaga szczególnej troski. "Wspaniali byli lekarze, którzy z dużą empatią potrafili zająć się mamą i dzieckiem i wspaniali byli otaczający nas przyjaciele" - wspomina Maria, ale dodaje też, że mimo świetnej opieki lekarskiej, mimo różnorakiego wsparcia dla rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi nie zostali w Anglii, bo brakowało im pomocy w rehabilitacji nad dzieckiem, w ciągłym bodźcowaniu dziecka niepełnosprawnego z zespołem Downa. Dlatego wrócili do kraju.

Kiedy jednak byli jeszcze na obczyźnie, zamarzył im się album. Takie wydawnictwo, które pokaże dzieci z zespołem Downa w taki sposób, który będzie zapadał w serce. Wówczas najpierw stworzyli profil społecznościowy "Anioły są wśród nas", na którym pokazali Wiktorię i opowiedzieli o swoim pragnieniu. Później zaprosili rodziny, które mają dziecko takie, jak oni, by pozwolili je sfotografować. Chodziło o wydanie publikacji albumowej z sylwetkami dzieci z zespołem, która później miałaby być rozdawana w szpitalach. Doskonale wiedzieli, że w wielu rodzinach pojawienie się niespodziewanie takiego dziecka burzy spokój, wprowadza lęk, nierzadko rozpacz, a nawet jest powodem odejścia współmałżonka. Z drugiej strony jest przecież wiele rodzin, które mierząc się z niepełnosprawnością dziecka, odkrywają niesamowite pokłady miłości, zaczynają czerpać radość z takiego rodzicielstwa, kochają swoje dzieci tak bardzo, że podkreślają, że nie mogliby mieć innego dziecka, ono jest kochane właśnie takie, jakie jest.

Stworzyli zbiórkę. Przecież album miał być całkowicie bezpłatny. Nie poddawali się, kiedy kolejne rodziny odmawiały wejścia we współpracę. "Byli po złych doświadczeniach, przykrościach, jakie spotkały ich ze strony różnych osób, nie potrafiących z empatią podejść do ich rodzicielstwa". Maria rozumiała takich rodziców i szukała kolejnych. W albumie znalazło się 32 dzieci, których radosne buzie przyciągają uwagę i wnoszą do serca ciepło. Tego właśnie chcieli twórcy albumu, by dodać otuchy, by poprzez historie rodzin dać nadzieję tym, którzy w sercu mają rozpacz. Czy się udało? Maria czasem dostaje zwrotne informacje od rodziców, którzy dostali album, że było to dla nich bardzo wartościowe wydawnictwo. Że pozwoliło pozbierać się po pierwszym szoku. Są też rodzice większych już dzieci, którzy za pośrednictwem portalu "Anioły są wśród nas" proszą o przysłanie albumu. 

Album trafia dziś do szpitali, przychodni, rodzin, ale może też trafić do każdej zainteresowanej nim osoby - zwraca uwagę w rozmowie z Radiem eM Maria. I dodaje, że Anioły są pośród nas.

 

 

 

 

 

 

 

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..