Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Korespondencja z Kijowa: nie czuję wielkiego lęku

O tym, jak życie w Kijowie wygląda w dziewiątym dniu wojny, opowiada „Gościowi” o. Tomasz Samulnik OP.

Agnieszka Huf: Czy Wasz dominikański kościół działa normalnie?

O. Tomasz Samulnik OP: Nasza kaplica działa normalnie, nawet dziś przyszła na Liturgię jedna osoba z zewnątrz, która zwykle do nas przychodzi, jedynie musiał wyjść wcześniej, żeby zdążyć przed godziną policyjną. Mieszka u nas już około 18 osób i większość z nich bierze udział w Eucharystii. Część z nich to osoby, które znaliśmy już wcześniej, część to osoby dla nas nowe. 

Czy w okolicy klasztoru toczą się jakieś walki?

W Kijowie sytuacja stopniowo się zmienia, jest sporo checkpointów (punktów kontrolnych na ulicach miasta – przyp. red), kontrole są częste i dość szczegółowe, organizowane po to, aby wyłapać dywersantów. Sprawdzane są dokumenty, szczegółowo przeszukiwany samochód. Wybuchy słychać dość często, to ostrzały artyleryjskie, słychać je w różnej odległości od naszego klasztoru. Nie umiem powiedzieć czy to eksplozje na terenie miasta czy gdzieś pod Kijowem, bo dziś wyszedłem poza klasztor tylko raz. Na ulicach widać wojsko, zasieki, zapory z worków z piaskiem, punkty kontrolne.

Nocujecie w piwnicy czy w swoich celach?

Większość osób przebywających na terenie klasztoru nocuje w piwnicy, niektórzy z nas ciągle żyją w naziemnych częściach klasztoru. Ja nocuję u siebie w celi. Czujemy się stosunkowo bezpiecznie – nasz furtian, były wojskowy, uważa, że klasztor jest minimalnie narażony na uderzenie pocisku, gdyż wokół znajdują się wysokie budynki. 

Jak radzą sobie ci, którzy uciekli ze swoich domów i schronili się w klasztorze? 

To zależy od osoby. U części z nich można zaobserwować rosnące z dnia na dzień napięcie. Niektórzy, aby je rozładować działają też na zewnątrz, na przykład jako wolontariusze pomagający w roznoszeniu chleba czy żywności długoterminowej. Dla mnie sen jest sposobem na odreagowanie stresu, tej traumy, z jaką wszyscy musimy sobie tutaj jakoś radzić.

Czy macie problemy z zaopatrzeniem w żywność lub lekarstwa?

Dostępność żywności czy leków jest inna niż przed wojną. Bywają otwarte niektóre sklepy, dziś na przykład jeden z naszych współbraci robił zakupy na bazarze. Sklepy działają nieregularnie i krótko – o 7:00 kończy się godzina policyjna i od razu ustawiają się kolejki, gdy o 8:00 sklepy się otwierają i towar schodzi bardzo szybko. Jeden z braci, o. Aleksander, nawiązał kontakt z działająca piekarnią, która piecze chleby, ale nie ma zbytu, ponieważ  wielu ludzi boi się wychodzić z domów. Współpracujemy z nimi w taki sposób, że kupujemy od nich duże ilości chleba i razem z wolontariuszami rozdajemy je mieszkańcom, dostarczając do mieszkań lub schronów, które znajdują się na stacjach metra. Co drugi dzień kupujemy i roznosimy 200 ~ 250 bochenków. Na ten cel przeznaczamy część pieniędzy, które otrzymujemy jako pomoc z Polski.
O dziwo nie ma też u nas problemów z dostawami prądu. Tak, jak zdarzały się przerwy w dostępie do elektryczności przed wojną, tak teraz elektryczność jest stabilna. Pojawiły się też komunikaty, że można normalnie korzystać z prądu, bez konieczności jakiegoś szczególnego oszczędzania. Są natomiast w obwodzie kijowskim wioski, gdzie takie problemy są, tam energetyka stara się dostarczać energię chociaż na kilka godzin dziennie, by ludzie mieli możliwość podładowania telefonów czy ogrzać się chociaż trochę.

Czy macie kontakt z innymi dominikańskimi klasztorami?

Fastów funkcjonuje póki co normalnie, jednakże zbliża się tam front i to jest dla nich wielka niepewność, słychać coraz bliżej strzały i wybuchy. Z ostrzelanego Charkowa nasi bracia wyjechali razem z parafianami – tam klasztor był na uboczu miasta, dokładnie tam, gdzie rozpoczęły się ostre walki. Dziś dzwonił do mnie też brat z Chmielnickiego (miasto w południowo-zachodniej Ukrainie – przyp. red) i mówił, że u nich panuje względny spokój, są tylko od czasu do czasu alarmy bombowe, ale wojska wrogiego póki co nie ma i wszystkie obiekty typu małe lotnisko wojskowe czy elektrownia są póki co bezpieczne.

Co możemy dla Was zrobić?

Przede wszystkim pomóc modlitwą. Solidarność i materialna oraz finansowa pomoc ze strony Polski jest ogromna. Ale też oprócz walki militarnej tutaj też trwa moim zdaniem walka duchowa, i ta walka militarna jest pewnym odzwierciedleniem ducha tych, którzy rządzą, ducha społeczeństwa. Dlatego przede wszystkim potrzebna jest modlitwa. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za każdą pomoc – i tę duchową, i tę materialną. Naprawdę wszystko to bardzo doceniamy i zapewniam – staramy się właściwie wykorzystywać wszystko, co wielkodusznie otrzymujemy z Polski. 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy